Miami Heat to zespół, którego w tych Play-Offach nie wolno skreślać! Drużyna Erika Spoelstry sprawiła kolejną niespodziankę, wygrywając mecz w Denver. Ekipa z Florydy po świetnej czwartej kwarcie triumfowała 111:108.
Początek spotkania był bardzo wyrównany - można powiedzieć, że drużyny szły punkt za punkt. Zmieniło się to jednak w drugiej odsłonie, kiedy to Denver Nuggets zaczęli budować swoją przewagę. Powiększyli ją w trzeciej odsłonię i mogłoby się wydawać, że są już pewni zwycięstwa. W obecnych Play-Offach mieli bowiem bilans 11-0 w sytuacji, gdy rozpoczynając ostatnią część meczu prowadzili minimum ośmioma „oczkami”.
Ale w starciach z Miami Heat takie rzeczy nie mają wielkiego znaczenia. Już na samym początku kwarty podopieczni Erika Spoelstry zanotowali zryw 17-5, dzięki czemu wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca spotkania. W pewnym momencie przewaga wynosiła już 12 punktów, ale ostatecznie zadecydował ostatni nietrafiony rzut Jamala Murraya.
Ten mecz pokazał, że Miami Heat mogą i chcą po raz kolejny sprawić niespodziankę. W dzisiejszym spotkaniu problemy ze skutecznością miał Jimmy Butler (7/19) z gry, ale formą strzelecką imponowali inni zawodnicy. Gabe Vincent uzbierał 23 „oczka”, a Bam Adebayo z 21 „oczkami” i 9 zbiórkami otarł się o triple-double. Jednej asysty do double-double zabrakło z kolei wcześniej wspomnianemu Butlerowi do double-double. Spotkanie zakończył z 21 punktami.
- Nasi zawodnicy są urodzeni do rywalizacji. I uwielbiają momenty, w których trzeba wziąć grę na siebie - przyznał Erik Spoelstra.
Najlepszym zawodnikiem Denver Nuggets był oczywiście Nikola Jokic. Środkowy grając na bardzo dobrej skuteczności (57,1% z gry) zapisał 41 punktów, 11 zbiórek oraz 4 asysty. W tym meczu zabrakło mu jednak kilku punktów Jamala Murraya (18 „oczek” i 10 asyst) oraz lepszej dyspozycji Michaela Portera jra (zaledwie 5 punktów i 6 zbiórek). Rotacja gospodarzy ograniczyła się dziś do zaledwie ośmiu zawodników.