Pomimo absencji Ja Moranta i Giannisa Antetokounmpo, drużyny tych zawodników były w stanie wrócić do serii po porażce w pierwszych meczach. Ostatnie spotkanie okazało się zdecydowanie najciekawsze, a jego bohaterem był Jamal Murray.
GRIZZLIES - LAKERS 103:93 (1-1)
Z powodu kontuzji dłoni, Ja Morant został wykluczony z gry w meczu numer dwa, co teoretycznie miało Memphis Grizzlies utrudnić zadanie przeciwko Los Angeles Lakers. Tymczasem na pewnym etapie spotkania przewaga gospodarzy urosła do 20 punktów. Kluczowy był run 22:8 gospodarzy w pierwszej kwarcie. Podopieczni trenera Taylora Jenkinsa wyszli na prowadzenie, którego nie oddali do końca spotkania. Rui Hachimura pomógł swojej drużynie uciąć stratę do 7 punktów w trzeciej kwarcie (67:73), ale to wszystko, na co było LAL tej nocy stać.
Zatem Grizz bez wsparcia Moranta udało się doprowadzić w serii do remisu i na kolejne dwa mecze rywalizacja przenosi się do Los Angeles. Najlepszym strzelcem gospodarzy był Xavier Tillman z dorobkiem 22 punktów (10/13 FG), 13 zbiórek oraz 3 asyst. Kolejnych 18 oczek (5/12 FG, 7/10 FT), 9 zbiórek, 3 asysty i 3 bloki Jarena Jacksona Jr’a. Dla Lakers natomiast 28 punktów (12/23 FG, 1/8 3PT), 12 zbiórek i 3 asysty LeBrona Jamesa oraz 20 oczek (7/12 FG, 2/4 3PT), 5 zbiórek i 2 asysty Hachimury. Tylko 4/14 z gry Anthony’ego Davisa.
BUCKS - HEAT 138:122 (1-1)
Podobnie jak Memphis Grizzlies, Milwaukee Bucks nie mogli w tym meczu skorzystać ze swojego lidera. Giannis Antetokounmpo został wykluczony z gry z powodu kontuzji pleców. To jednak nie przeszkodziło drużynie Mike’a Budenholzera całkowicie Miami Heat rozbić. W pewnym momencie spotkania przewaga gospodarzy urosła do 36 punktów. Goście, pozbawieni wsparcia kontuzjowanego Tylera Herro (złamana ręka), nie mieli w obronie żadnej odpowiedzi na przewagi, które Bucks kreowali z dużą łatwością. W całym meczu gospodarze trafili 25 trójek, czym wyrównali rekord play-offów.
Bez Antetokounmpo, Bucks dużo swojej ofensywy grali poprzez Brooka Lopeza, który już pod koniec pierwszej kwarty miał 14 punktów. Jego dobra gra w środku spowodowała, że otworzyło się mnóstwo miejsca na dystansie, z czym Heat sobie nie poradzili. Wysoki Bucks skończył mecz z dorobkiem 25 oczek (12/17 FG), 4 zbiórek, 2 asysty i 2 przechwytów. Kolejne 24 oczka (10/19 FG, 4/10 3PT), 5 zbiórek i 11 asyst Jrue Holidaya. Z ławki 22 punkty (6/10 3PT), 4 zbiórki i 3 asysty Pata Connaghtona. Dla Heat 25 punktów (8/12 FG, 7/10 FT), 3 asysty i 2 przechwyty Jimmy’ego Butlera oraz 18 oczek (9/16 FG), 5 zbiórek Bama Adebayo.
NUGGETS - TIMBERWOLVES 122:113 (2-0)
Denver Nuggets chcieli wykorzystać przewagę parkietu i objąć w serii dwumeczowe prowadzenie. Wiele na to wskazywało, gdy w pierwszej połowie objęli 21-punktowe prowadzenie, głównie za sprawą dobrej postawy Jamala Murraya w pierwszej kwarcie i runu 23:7. Jednak Minnesota Timberwolves po powrocie na drugie 24 minuty zaczęła grać mocniejszą i skuteczniejszą defensywę. Seria 14:0 ucięła ich stratę do punktu (69:70). Finałowe 12 minut Wolves zaczynali z prowadzeniem 89:87 po znakomitej trzeciej kwarcie w wykonaniu Anthony’ego Edwardsa. W odpowiedzi Michael Porter Jr zdobył pierwszych osiem punktów czwartej kwarty.
Zawodnicy obu drużyn mieli problemy z faulami, a te były odgwizdywane niemalże w każdej kolejnej akcji. Koniec końców seria 15:4 Nuggets i cztery punkty z rzędu Murraya przywróciły Nuggets na dwucyfrowe prowadzenie, gdy na zegarze zostały 3 minuty. Na to goście nie mieli odpowiedzi. Edwards zanotował 41 punktów (14/23 FG, 6/10 3PT), 4 asysty, 2 przechwyty i 3 bloki. 19 oczek (7/11 FG), 8 zbiórek i 4 asysty Ridy’ego Goberta. Dla Nuggets 40 punktów (13/22 FG, 6/10 3PT), 5 asyst i 2 przechwyty Murraya oraz 27 oczek (10/19 FG), 9 zbiórek i 9 asyst Jokera.