Ależ to była fenomenalna noc na parkietach NBA. Najpierw New York Knicks wygrali trzeci mecz w serii z Cleveland Cavaliers, a następnie Golden State Warriors po fenomenalnym widowisku pokonali Sacramento Kings. Swoje mecze wygrali też Boston Celtics i Minnesota Timberwolves.
Sacramento Kings 125:126 Golden State Warriors (stan rywalizacji: 2-2)
To był kolejny rewelacyjny wstęp Stephena curry’ego, który w samej końcówce mógł sprawić, że Warriors jednak przegrają ten mecz. Rozgrywający poprosił bowiem o czas w momencie, gdy Wojownicy już go nie mieli. Mimo to - udało im się wygrać to spotkanie, a Steph zanotował 32 punkty, 5 zbiórek oraz 4 asysty. Świetnie dysponowany był również Klay Thompson, który trafiając 9 z 15 rzutów z gry zanotował 26 „oczek”. Po raz kolejny kluczowa okazała się też dyspozycja Kevona Looneya, który oprócz 8 punktów miał też 14 zbiórek i 6 asyst.
Po stronie Kings dwoił się i troił De’Aaron Fox, który zdobył 38 punktów, zebrał 9 piłek i rozdał 5 asysty. To właśnie za jego sprawą Kings byli w grze do samego końca spotkania. Bardzo dobrze pokazał się też Keegan Murray, który zapisał 23 punkty i 7 zbiórek. Domantas Sabonis z kolei uzbierał 14 punktów, 8 asyst i 7 zbiórek.
Denver Nuggets 108:114 Minnesota Timberwolves (stan rywalizacji: 3-1)
Anthony Edwards zapewniał, że jeszcze nie jest po serii i… miał rację! Skrzydłowy trafił kluczową trójkę w dogrywce, która pozwoliła jego zespołowi przedłużyć rywalizację w serii. Edwards zapisał 34 punkty, 6 zbiórek i 5 asyst, co pozwoliło mu zostać drugim najlepszym strzelcem w tym spotkaniu. Dwucyfrową zdobycz punktowa notowali jeszcze Mike Conley, Rudy Gobert, Kyle Anderson i Karl-Anthony Towns.
To był kolejny bardzo dobry mecz Nikoli Jokicia, który uzbierał aż 43 punkty, 11 zbiórek i 6 asyst. W samej końcówce spudłował jednak trójkę, która dałaby jeszcze szansę jego drużynie na walkę o zwycięstwo. Zdecydowanie zabrakło mu wsparcia Jamala Murraya, który miał spore problemy ze skutecznością i zakończył mecz z 19 punktami, 7 zbiórkami i 5 asystami.
Boston Celtics 129:121 Atlanta Hawks (stan rywalizacji: 3-1)
Boston Celtics udowodnili, że ostatnia przegrana z Hawks była wypadkiem przy pracy. Jayston Tatum i Jaylen Brown byli w świetnej formie i zanotowali w tym spotkaniu po 31 „oczek”. Po raz kolejny świetnie w ofensywie wypadł Derrick White, który zdobył 18 punktów. Kluczowa okazała się też dyspozycja wchodzącego z ławki Roberta Williamsa, który zapisał double-double w postaci 13 punktów i 15 zbiórek.
Trae Young dwoił się i troił, ale to nie wystarczyło, aby wyrównać stan rywalizacji z zeszłorocznymi finalistami NBA. Rozgrywajacy zdobył 35 punktów i rozdał aż 15 asyst. Solidnie wspierał go Dejounte Murray, który dorzucił od siebie 23 „oczka”, 9 zbiórek oraz 6 asyst. Drugim najlepszym strzelcem Hawks był z kolei De’Andre Hunter - autor 27 punktów.
Cleveland Cavaliers 93:102 New York Knicks (stan rywalizacji: 1-3)
Cavs po fenomenalnym sezonie zasadniczym byli faworytem do wygrania serii z New York Knicks, ale Tom Thibodeau widział wszystko inaczej Jalen Brunson po raz kolejny zrobił robotę - zdobył 29 punktów, do których dorzucił 6 asyst oraz 6 zbiórek. Mimo niemocy na obwodzie (0/6), całkiem solidnie dysponowany był RJ Barrett, który dorzucił od siebie 26 „oczek”. Z bardzo słabej strony pokazał się z kolei Julius Randle, który decyzją szkoleniowca przesiedział całą czwartą kwartę na ławce.
Jeśli mielibyśmy wskazać winnego przegranej Cavaliers, to zdecydowanie typowalibyśmy Donovana Mitchella, który „nie dojechał” na ten mecz. Koszykarz zdobył zaledwie 11 „oczek” i spudłował 13 z 18 rzutów z gry. Jedynym koszykarzem, który pokazał się z dobrej strony, był Darius Garland, który uzbierał 23 punkty oraz 10 asyst.