Damian Lillard nie spodziewał się, że będzie mu… tak smutno. Zespół na razie nie sprostał oczekiwaniom, a co gorsza w mieście zawodnik jest sam, co sprawia, że zaczyna mu coraz bardziej brakować najbliższych.
W jednej z ostatnich rozmów Damian Lillard został spytany o to, jak się czuje w mieście. Przyznał, że cieszy go możliwość rywalizacji u boku Giannisa Antetokounmpo, lecz życie samemu nie jest takie proste, jak początkowo się wydawało. Zawodnikowi zaczyna brakować rodziny oraz przyjaciół - wszyscy bowiem zostali w Portland. Wywiad, który udzielił Sports Illustrated przedstawił więc dość niepokojący obraz, bowiem sytuacja życiowa może realnie wpływać na samopoczucie zawodnika i jego “mental”, tak ważny na tym poziomie rywalizacji.
- Człowieku… jadę na trening, wracam do domu, oglądam boks, gram na konsoli - zaczął Lillard. - Wpisuje FightHype na YouTube po sto razy i za każdym razem liczę, że pojawi się coś nowego. Naprawdę, teraz nie mam wielkiego życia. Takie są jednak skutki podejmowania ważnych życiowych decyzji. Musisz się z tym uporać - dodał.
Sami przyznacie, że takie słowa od lidera składu, który ma włączyć się do walki o mistrzostwo sugerują, że obecnie nie jest w najlepszym momencie psychicznym. W Portland miał obok siebie rodziców, brata oraz przyjaciół. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy życie dla 33-latka zmieniło się o 180 stopni. Warto także podkreślić, że koszykarz jest w trakcie sprawy rozwodowej. Nie ukrywa, że mając dzieci nie jest w stanie się od tego całkowicie wyłączyć wychodząc niemal co noc na parkiet najlepszej ligi świata.
Zobacz także: Sochan o Meczu Gwiazd
W 54 meczach bieżącego sezonu Dame notował na swoje konto średnio 24,5 punktu, 4,4 zbiórki i 6,8 asysty trafiając 42,5% z gry oraz 34,4% za trzy. Bucks z bilansem 38 zwycięstw i 21 porażek są na 3. miejscu w tabeli Wschodniej Konferencji.