Polak wrócił poprzedniej nocy do gry po krótkiej absencji spowodowanej chorobą. Jego zespół przegrał jednak z kretesem, a Jeremy Sochan nie był w stanie pomóc ekipie podczas swoich 10 minut.
Reprezentant Polski nie wystąpił w meczu z Minnesotą Timberwolves, ponieważ był chory. Kilka dni odpoczynku pozwoliło mu wrócić na domowy mecz z Toronto Raptors. Jednak San Antonio Spurs na przestrzeni drugiej i trzeciej kwarty zostali całkowicie zmieceni z planszy przez rywala. Koniec końców Raptors wygrali 143:100 i to wynik, który młodym zawodnikom Gregga Popovicha może się śnić po nocach. Drugą i trzecią kwartę SAS przegrali różnicą 33 punktów i nie byli w stanie się podnieść.
Zobacz także: Wielkie pieniądze gwiazd z Europy
Jeremy Sochan wrócił do gry, ale na parkiecie spędził zaledwie 10 minut. W tym czasie zanotował 2 punkty (1/4 FG), 2 zbiórki i przechwyt, zatem nie jest to linijka, którą Polak może się pochwalić. Trener Gregg Popovich zaraz na początku drugiej kwarty postanowił posadzić Jeremy’ego na ławce, ponieważ zespół nałożył na pierwszoroczniaka limit minut z uwagi na jego stan zdrowia. Ponadto Pop na konferencji powiedział, że Sochan doznał urazu barku przy stawianiu jednej z zasłon. W rotacji Spurs zabrakło Keldona Jonhsona i Devina Vassella, czyli czołowych postaci wyjściowego składu. Gospodarze nie mieli czym przeciwnika zaskoczyć.
Raptors byli bez Freda VanVleeta, ale to im w żaden sposób zadania nie utrudniło. Najlepiej punktującym graczem gości był Gary Trent Jr z dorobkiem 24 oczek (9/17 FG, 2/6 3PT), 3 zbiórek oraz 2 asyst. Z triple-double spotkanie skończył grający jak All-Star Pascal Siakam - 22 oczka (10/19 FG), 10 zbiórek i 11 asyst zdecydowanie najlepszego zawodnika Raps na początku tego sezonu. Spurs spróbują się odkuć za tę porażkę w meczu z Los Angeles Clippers, który rozegrają w nocy z 5 na 6 października.