Mimo wysokiej przegranej z Orlando Magic, Jeremy Sochan może zapisać to spotkanie do udanych. Spurs ulegli 113:133, ale polski skrzydłowy ponownie otarł się o double-double. Solidnie zaprezentował się po obu stronach parkietu.
Sochan znów wywalczył sobie miejsce w pierwszej piątce i nic nie wskazuje na to, by miał z niej wypaść. Minionej nocy od pierwszych minut bardzo dobrze bronił jedynkę draftu - Paolo Banchero. Co najważniejsze - nie tylko go zatrzymywał, ale także skutecznie odcinał od gry. Ostatecznie Polak spędził w tym spotkaniu 26 minut na parkiecie i zakończył mecz z 13 punktami, 9 zbiórkami, 4 asystami i 2 blokami. Był najlepiej zbierającym zawodnikiem swojej drużyny.
Orlando Magic w ostatnim czasie naprawdę imponują. Zwycięstwo z San Antonio Spurs było dla nich ósmych w ostatnich dziewięciu meczach. O wygranej tej nocy zadecydowała fenomenalna druga połowa, w której to ekipa z Orlando zdobyła aż 72 punkty.
- Zagraliśmy bardzo dobre dwie i pół kwarty. Ciężko nam nawiązać walkę z rywalem na przestrzeni 48 minut. Pod koniec trzeciej odsłony nasza obrona się złamała. To nie pierwszy taki przypadek w tym sezonie - powiedział po meczu Gregg Popovich.
Spurs nie mogli znaleźć odpowiedzi na świetnie dysponowanego Cole’a Anthony’ego, który rozpoczął mecz na ławce. Rozgrywający trafił świetnie 8 z 10 rzutów z gry, kończąc mecz z 23 punktami, 10 zbiórkami i 9 asystami. Ponadto 21 “oczek” wykręcił Franz Wagner.