San Antonio Spurs są w tym sezonie zespołem, który nie walczy o Play-Offy, ale też nie tankuje. Zawodnicy dwoją się i troją, by ich szkoleniowiec pobił rekord zwycięstw. Tej nocy już go wyrównał.
Gregg Popovich ma już na swoim koncie 1335 zwycięstw, czyli tyle samo ile prowadzący w tej statystyce Don Nelson. Warto podkreślić, że szkoleniowiec San Antonio Spurs ma najlepszy bilans z pięciu szkoleniowców z największą liczbą zwycięstw. Wygrał bowiem aż 65,8% swoich meczów w roli trenera.
Po spotkaniu Popovich w swoim stylu nie odpowiedział na żadne pytanie, które było związane z jego osiągnięciami w NBA. Jego zawodnicy poszli tą samą drogą i nie chcieli komentować wyrównania rekordu, by czasem nie narazić się legendarnemu szkoleniowcowi.
- Znacie Popa. Nie sądzę, żeby naprawdę przejmował się takimi rzeczami. On nawet o tym nie wspomniał słowem. Przed meczem, po meczu. Wątpię, żeby po kolejnym zwycięstwie chciał się o tym wypowiadać. Po prostu taki jest - powiedział Jakob Poeltl.
Spurs skorzystali z osłabienia w składzie Los Angeles Lakers. Ze względu na ból kolana na parkiet nie wybiegł LeBron James, a Anthony Davis cały czas pauzuje po skręceniu kostki. Liderem Lakers był Talen Horton-Tucker, który zapisał 18 „oczek”. Russell Westbrook zakończył spotkanie z 17 punktami, 10 zbiórkami i 6 asystami.
73-letni Gregg Popovich będzie miał okazję zostać indywidualnym liderem statystyki największej liczby zwycięstw (sumując sezon zasadniczy i Play-Offy, rekord już należy do niego) już w środę. Jego Spurs wybiorą się wówczas do Kanady, by zmierzyć się z Toronto Raptors.