Gdy emocje opadły, ocena zachowania Marcusa Smarta przy incydencie ze Stephenem Currym wyraźnie się zmieniła. Sam poszkodowany przyznał, że nie ma niczego rywalowi za złe.
Z powodu urazu stopy Stephen Curry najprawdopodobniej będzie wyłączony z gry do końca sezonu regularnego. Golden State Warriors mają nadzieję, że odzyskają zawodnika na start play-offów, ale o tym zapewne zdecydują lekarze. Wszystko przez uraz (zwichnięcie stopy), jakiego Steph nabawił się w meczu z Boston Celtics 17 marca. Niestety przyczynił się do niego Marcus Smart, gdy w walce o piłkę zanurkował prosto w nogi jednego z liderów Warriors.
Zobacz także: Kibic przekroczył granicę…
Trener Steve Kerr był na Smarta wściekły, ale po meczu z nim porozmawiał i panowie sobie wszystko wyjaśnili. Głos w tej sprawie zabrał także Curry i zawodnik GSW nie brzmi, jakby miał do koszykarza Boston Celtics jakiekolwiek pretensje.
- Gra w pewien określony sposób i przypuszczam, że niewielu graczy zdecydowałoby się na taki ruch - mówi Curry. - Nie sądzę jednak, że to było brudne zagranie lub celowane w to, by stała mi się krzywda. [...] Możemy dyskutować, czy powinien tak robić, czy nie. Jednak to nie tak, że chciał, bym doznał urazu - dodał.
Zatem Steph ma do tego zdroworozsądkowe podejście. Nie zmienia to faktu, że cała rzesza fanów Warriors jest wściekła na Smarta, bo przez jego zachowanie z gry wyleciał lider, którego zespół z San Francisco bardzo obecnie potrzebuje. GSW przegrali trzy mecze z rzędu. Poprzedniej nocy nie sprostali Orlando Magic. Steve Kerr i Draymond Green uważają, że drużyna nie wkłada w rywalizację odpowiednio dużo serca. Muszą uważać, bo nadal mogą stracić przewagę parkietu w pierwszej rundzie play-offów.