Przed świątecznym graniem w Madison Square Garden, Milwaukee Bucks wygrali siedem meczów z rzędu. Gracze Toma Thibodeau potraktowali wyzwanie bardzo poważnie i od samego początku narzucali własne zasady.
Pierwsza połowa należała do New York Knicks, w barwach których z bardzo dobrej strony prezentowali się Jalen Brunson oraz R.J. Barrett, bo to dzięki ich produktywności gospodarze zbudowali dwucyfrowe prowadzenie. W końcówce pierwszej połowy zryw Damiana Lillarda mógł pobudzić jego drużynę, ale trafienie za trzy Donte DiVincenzo bardzo skutecznie przywróciło Knicks na odpowiednie tory. Zespoły na przerwę schodziły z wynikiem 62:51 dla gospodarzy.
W połowie trzeciej kwarty seria 9:0 Bucks z trójką Pata Connaughtona pozwoliła gościom zejść do -4 (73:77), co zmusiło trenera Toma Thibodeau do wykorzystania przerwy na żądanie. To był kluczowy moment tego spotkania. Knicks dobrze zareagowali i na czwartą kwartę wracali z prowadzeniem 98:87. Byli zatem na dobrej drodze, aby przerwać serię siedmiu zwycięstw z rzędu podopiecznych Adriana Griffina. Punkty Brunsona na 6 minut przed końcem dały jego drużynie prowadzenie 117:103.
Z tego się już Bucks nie podnieśli. W całym meczu mieli problem z tym, aby zaskoczyć Knicks serią punktów. Gospodarze z kolei dobrze pracowali w defensywie, uniemożliwiając rywalowi napędzanie szybkich akcji. Jalen Brunson zanotował na swoje konto 38 punktów (15/28 FG, 7/9 FT), 4 zbiórki i 6 asyst. Kolejne 24 oczka (8/17 FG, 2/5 3PT), 9 zbiórek Juliusa Randle’a i 21 oczek (8/14 FG) i 6 zbiórek. Dla Bucks 32 punkty (13/24 FG), 13 zbiórek i 6 asyst Giannisa Antetokounmpo i 32 oczka (10/21 FG, 4/13 3PT), 8 asyst Dame’a.
WIDEO WKRÓTCE…