Utrata Boba Myersa wstrząsnęła środowiskiem w San Francisco. Ten przecież był ważną częścią sukcesów zespołu z ostatnich lat. W jego buty wejdzie ktoś bardzo kompetentny, ale czy równie skuteczny. Michael Dunleavy Jr stanął przed dużą szansą.
Dla wielu osób odejści Boba Myersa - dotychczasowego generalnego menadżera Golden State Warriors, jest pierwszym krokiem do zakończenia ery Stephena Curry’ego. Jednak w klubie z San Francisco upierają się, że na rozgrywki 2023/24 chcą przywrócić trzon i ponownie włączyć się do walki z czołówką Zachodniej Konferencji. Nowy sternik - Mike Dunleavy Jr ma zadbać o to, by 35-letni Steph nadal miał obok siebie wsparcie m.in. Klaya Thompsona i Draymonda Greena. Wydaje się pasować do tej roboty idealnie.
Zobacz także: Morant odpocznie od NBA
W ostatnich latach Dunleavy był asystentem Myersa i brał czynny udział w tworzeniu rotacji Golden State Warriors. Miał być też zwolennikiem podpisania przedłużenia debiutanckiego kontraktu z Jordanem Poolem, co na razie odbija się GSW czkawką. Właśnie przez sentyment nowego GM-a do Poole’a, ten ma w nadchodzącym sezonie dostać od sztabu szkoleniowego drugą szansę. Przed Dunleavym szósty sezon w Klubie. Dołączył do drużyny w 2018 roku w charakterze skauta, ale szybko zyskiwał uznanie w oczach zarządu.
Spędził 15 lat na parkietach NBA. W sezonach 2002-2007 występował w koszulce GSW. Reprezentował także barwy Indiany Pacers, Milwaukee Bucks, Chicago Bulls, Cleveland Cavaliers, a karierę kończył w Atlancie Hawks. Wyróżniała go duża inteligencja. Często był na parkiecie przedłużeniem myśli szkoleniowca. Teraz będzie przedłużeniem myśli dwójki właścicieli GSW - Joe Lacoba i Petera Grubera. Lista płac GSW dobija do 240 milionów dolarów, 100 milionów powyżej progu salary-cap. Rzekomo Dunleavy już dostaje pierwsze telefony.