Pod nieobecność Ja Moranta, Memphis Grizzlies szukają w swoich szeregach gracza, który pomoże odmienić losy sezonu. Takim zawodnikiem może okazać się Zach Edey. Wysoki w ostatnim czasie notuje bardzo dobre liczby.
Zach Edey zdobył rekordowe w karierze 32 punkty oraz 17 zbiórek, prowadząc Memphis Grizzlies do zwycięstwa 115:107 nad Sacramento Kings poprzedniej nocy. Było to jego trzecie double-double w sezonie, osiągnięty w 29 minut przy skuteczności 16/20 z gry. W ostatnie trzy i pół minuty dołożył sześć kluczowych punktów, dzięki którym Grizzlies odnieśli czwarte wyjazdowe zwycięstwo z rzędu.
Memphis zaczyna wyglądać jak drużyna, która wreszcie odnajduje swoją tożsamość, a Edey znajduje się w samym centrum tej zmiany, zarówno w przenośni, jak i dosłownie. Z młodego, obiecującego projektu przekształca się w realnego kandydata do gracza All-Star. Edey jasno daje do zrozumienia, że nie zamierza pozwalać drużynie wracać do dawnych, miękkich nawyków.
Kanadyjczyk nie owijał w bawełnę, tłumacząc, skąd wziął się impuls do poprawy. Jego zdaniem wszystko zaczęło się od ponownego przywiązania do fizycznej gry i z poczucia wstydu za dotychczasowe wyniki. Według Edeya każdy w drużynie wiedział, że nie spełniają oczekiwań, a sposób, w jaki Grizz grali, był żenujący. To właśnie to przyznanie się do błędów — zapoczątkowane podczas rozmowy w przerwie meczu z Pelicans — zrodziło zupełnie nowe podejście.
- To dużo mówi o naszej grupie i naszej dumie z bycia bardziej fizyczną drużyną — mówił Edey po wygranej z New Orleans. - Wszyscy wiedzieli, że nie robimy tego, co powinniśmy i wyglądało to głupio.
Kibice w FedEx Forum oczekują fizyczności. Tego drużynie do tej pory brakowało i Grizzlies nie mogli sobie pozwolić, by dalej odchodzić od własnej tożsamości. Trzeba wykonywać brudną robotę, nawet jeśli niewiele z niej trafia do statystyk.
- Patrzę na to tak: defensywna zbiórka to statystyka drużynowa. Ofensywna — indywidualna. Dopóki mamy piłkę po bronionej stronie, wszystko gra. W ataku to jest moment, by robić akcje — tłumaczył. - W tej chwili wielu ludzi zwyczajnie cieszy się grą. [...] Cieszymy się całym procesem: że gramy twardo, gramy razem i gramy świetną koszykówkę. Widać to po całej ławce — wszyscy wiedzą, że gramy dobrze - dodał.
Ta pozytywna energia ogarnęła cały skład, czyniąc Grizzlies drużyną przyjemną do oglądania i trudną do pokonania. Edey każdego podnosi na wyższy poziom i prowadzi Memphis z powrotem w stronę walki o play-offy. Dowodem zaufania w jego stronę była też sytuacja z meczu z Pelicans — rezerwowy środkowy Jock Landale sam poprosił trenera Tuomasa Iisalo, by to Edey dokończył spotkanie, rezygnując z własnych minut. To dużo mówi o rosnącej pozycji Kanadyjczyka.
- To dla mnie wiele znaczy. [...] Wiem, że każdy w drużynie i sztabie ma moje plecy. Wierzą we mnie, pozwalają mi grać mimo błędów. Tego potrzebowałem, żeby pomagać zespołowi - skończył.