5 najlepszych momentów w karierze Vince'a Cartera!

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
nssmag.com

Vince Carter przed kilkoma dniami ogłosił zakończenie kariery. Jeden z najbardziej efektownych i widowiskowo grających zawodników w historii zostawia nam już tylko wspomnienia o swoich wyczynach na parkietach. Przed Wami 5 najbardziej pamiętnych momentów „Air Canada” z jego 22 lat gry w NBA.

Carter zawiesza buty na kołku, jako prawdopodobnie najlepszy dunker w historii. Dodatkowo jest rekordzistą w ilości rozegranych sezonów w NBA, a jego wynik będzie praktycznie niemożliwy do pobicia.


Przez te wszystkie lata Vince cieszył się koszykówką i dostarczył kibicom niezapomnianych chwil. Kapitalne wsady, efektowne rzuty za trzy czy też niezapomniane „game winnery”. Carter był jedyny w swoim rodzaju, a oto 5 moich subiektywnych najlepszych momentów z jego kariery.


5. "Le dunk de la mort"


Jest to prawdopodobnie najsłynniejszy i najbardziej efektowny wsad, który został wykonany przez jakiegokolwiek zawodnika podczas meczu. Dodatkowego smaczku dodaje mu miejsce i czas, w jakim został wykonany, a mianowicie igrzyska olimpijskie w Sydney w 2000 roku. Carter przeskoczył bezradnego 218-centymetrowego Fredericka Weisa, a ten wsad został nazwany „Le dunk de la mort”, czyli po polsku „wsad śmierci”. Nie wiem, czy kiedykolwiek, ktoś będzie próbować tak „bezczelnej” próby wsadu w meczu i w dodatku mu się to uda.


Warto dodać, że kilka lat później Francuz próbował popełnić samobójstwo (na szczęście bezskutecznie). Także można uznać, że nazwa tego zagrania była aż zbyt dosłowna.

4. Pierwsza, wygrana seria playoffs


Pierwsze lata kariery Carter spędził w Toronto Raptors i to dzięki niemu Dinozaury zaczęły być rozpoznawalne na koszykarskiej mapie świata. To tam stał się wielką gwiazdą i już w pierwszym roku wygrał nagrodę Rookie of the Year.


Z sezonu na sezon robił stałe postępy, a w 2000 roku wprowadził Toronto do ich pierwszych playoffs w historii klubu. Niestety kibice Raptors musieli poczekać cały rok na pierwsze zwycięstwo ich ulubieńców w fazie playoffs, ponieważ w 2000 roku nowojorscy Knicks wygrali serię do 0.


Carter nie zamierzał marnować czasu i w następnym sezonie notował 27.6 punktów na mecz (jego najwyższa średnia w karierze) i znów wprowadził Raptors do playoffs, tym razem z 5 miejsca, gdzie czekał ich rewanż z Knicks.


Po 4 spotkaniach był remis (wtedy w pierwszej rundzie grano do 3 zwycięstw) i decydujące spotkanie odbywało się w Madison Square Garden. Zapewne nie ma dla koszykarza lepszego miejsca na udowodnienie swojej wartości niż decydujące spotkanie w mekce amerykańskiej koszykówki. Carter stanął na wysokości zadania. Spędził całe 48 minut na parkiecie, rzucając 27 punktów i poprowadził Toronto do cztero-punktowej wygranej.


To dzięki niemu drużyna z Kanady wygrała pierwszą serię w playoffs, a on sam zagrał fantastyczny, rozstrzygający mecz w kultowym miejscu koszykarskim.

3. Legendarny pojedynek z Iversonem


Po spektakularnym zwycięstwie w 5 meczu przeciwko New York Knicks, w półfinale na drużynę Cartera czekała ekipa Allena Iversona, czyli Philadeplhia 76ers. Rozstawieni z nr 1 zawodnicy z miasta Rocky’ego mieli przewagę parkietu podczas tej serii, ale już w pierwszym spotkaniu Raptors zniwelowali ten atut, wygrywając w samej końcówce.


Była to zapowiedź niesamowitej 7 meczowej serii. Dwie wielkie gwiazdy, co mecz prześcigały się w fenomenalnych osiągnięciach statystycznych. Carter popisał się, chociażby 50 punktami i 9 celnymi rzutami za trzy punkty w meczu nr 3 (do dzisiaj są to rekordowe osiągnięcia zawodnika Raptors podczas meczu playoffs). Natomiast Iverson odpowiedział 54 punktami w meczu nr 5.


Carter zakończył tę serię ze średnimi 30.4 punktów, 6 zbiórek oraz 5.4 asysty na mecz. Natomiast Iverson mógł się pochwalić statystykami na poziomie 33.7, 4.4 oraz 6.9.


Był to elektryzujący pojedynek aktualnego MVP ligi (Iverson) z najbardziej efektownie grającą gwiazdą NBA (Carter). Kibice zapewne zapamiętali tę serię, jako jedną z najciekawszych w XXI wieku. To była nie lada grata dla wszystkich fanów koszykówki. Niestety dla Vince'a zakończyła się jego niecelnym rzutem w ostatniej akcji meczu nr 7. Gdyby trafił, to jego zespół awansowałby do finału konferencji.


Jednak dla mnie ta seria pozwoliła całemu klubowi Raptors i samemu Carterowi wbić się do świadomości kibiców NBA na całym świecie. Było to piekielnie interesujące widowisko, które pokazało, że w Kanadzie też mogą występować dobre zespoły koszykarskie, a nie tylko hokejowe. Wszystko dzięki popisom „Air Canada”.

2. Słodka zemsta


Po spędzeniu 7 lat w Toronto, Vince rozstał się z Raptors po 20 meczach sezonu 2004/05 i dołączył do New Jersey Nets. Rozstanie przebiegało w bardzo nieprzyjemnej atmosferze. Wzajemne pretensje doprowadziły do zniszczenia wizerunku Cartera, jako wybawiciela koszykówki w Kanadzie (dopiero po latach kibice Raptors przebaczyli Carterowi „zdradę”).


Dlatego każdy mecz w barwach nowej drużyny w Toronto był niezwykle intrygujący. Kibice buczeli na Cartera przy każdej okazji, ale ten nic sobie z tego nie robił. Vince znany był z umiejętności oddawania zwycięskich rzutów w ostatnich sekundach i tak też uczynił w dwóch meczach przeciwko Raptors w Kanadzie.
Nie potrafię wybrać, który z nich był lepszy, dlatego przypomnę oba.


Pierwszy miał miejsce w 2006 roku. Jose Calderon spudłował drugi rzut wolny przy dwupunktowym prowadzeniu Dinozaurów i Nets mieli szanse na zwycięstwo rzutem za trzy punkty. Kidd przekozłował całe boisko i podał piłkę do rąk Cartera, a ten z zimną krwią trafił trójkę z 8 metrów na 0.1 sekundy przed końcem, dając zwycięstwo swojej drużynie. Możecie wyobrazić sobie tę ciszę w hali Air Canada Center.


Drugi mecz miał miejsce dwa lata później. Nets przegrywali trzema punktami na kilka sekund do końca, zatem piłka musiała powędrować w ręce Vince'a, który w niesamowitych okolicznościach trafił ciężki rzut na remis. W dogrywce mieliśmy remis na 2 sekundy do końca i znów New Jersey byli przy piłce, ale to, co wydarzyło się później, po prostu zobaczcie sami na wideo poniżej. Szczęka opada z wrażenia.


Carter był bez dwóch zdań zimnokrwistym skurczybykiem.

1. Slam Dunk Contest 2000


Nie mogło być inaczej. Najlepszy konkurs wsadów w historii, najlepszy dunker w historii i najbardziej efektowne wsady, jakie ktokolwiek widział podczas tego typu konkursu w NBA.

Carter dał niemożliwy popis swoich umiejętności. Nikt nie potrafił wykonywać wsadów z taką gracją i łatwością jak „Air Canada”. Oglądanie jego popisów nawet na powtórkach jest czystą przyjemnością. Przypomnijmy sobie te fenomenalne dunki, które na zawsze przeszły do historii Weekendów Gwiazd. Miłego oglądania!

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes