Wielu próbowało i wielu mocno rozczarowało się efektami. Jednak Dillon Brooks z Memphis Grizzlies przyznał, że znalazł sposób na to, jak zatrzymać LeBrona Jamesa - gracza, który nie zatrzymał się od… 20 lat.
W jednym z ostatnich meczów Los Angeles Lakers dość niespodziewanie pokonali Memphis Grizzlies po dobrej końcówce. Jeden z liderów zachodniej konferencji był zaskoczony intensywnością narzuconą przez rywala w ostatnich minutach spotkania. Dillon Brooks w dużej mierze był odpowiedzialny za krycie LeBrona Jamesa. Potraktował to wyzwanie bardzo poważnie i w pewnym stopniu ze swoich zadań się wywiązał. Po meczu, mimo porażki, poczuł się bardzo pewny siebie, gdy rozmawiał z dziennikarzami.
Zobacz także: Które koszulki sprzedają się najlepiej?
- Dobrze wiemy, że on nie chce iść w lewą stronę - zaczął Brooks. - Po prostu chciałem, by przez cały mecz wbierał lewą stronę. Wtedy musiał przerwać kozioł lub podać piłkę - dodał jeden z wyróżniających się graczy w rotacji Grizzlies.
James skończył mecz z dorobkiem 23 punktów, ale trafił tylko 8/21 z gry i 1/5 za trzy punkty. Czyżby Brooks miał działać na LBJ-a niczym kryptonit na Supermana? Prawdopodobnie nie, ale nie da się ukryć, że praca jaką zawodnik Grizzlies wykonał zasługuje na wyróżnienie. Gdyby jednak była to seria play-offów, moglibyśmy się spodziewać, że już w kolejnym meczu wszelkie próby zatrzymania LeBrona kończyłyby się użyciem przez niego siły i koszykarskiej inteligencji i z tym Brooks miałby już większe problemy.