To mogło się dla Haliburtona naprawdę źle skończyć. Jeśli Pacers przegraliby ten mecz w dogrywce, jego gest przeszedłby do historii jako “epic-fail”. Ostatecznie jednak Indiana mogła triumfować i zawodnikowi się upiekło.
Na kilka sekund przed końcem czwartej kwarty, przy 2-punktowej stracie Pacers, Haliburton rozegrał akcję, w której traifł równo z syreną. Na początku nie było jednak pewności, czy trafił za trzy, co dałoby Pacers wygrana, czy jednak za dwa, co zapewniłoby tylko i aż dogrywkę.
- Celowałem w dwójkę, ale Mikal dotknął piłki i nie wiedziałem, ile czasu zostało, więc po prostu starałem się opanować i oddać rzut - powiedział Haliburton. - Myślałem, że to trójka. Spróbowałem zrobić celebrację, ale nie wyszło, na szczęście dokończyliśmy to w dogrywce.
— Myślałem, że to była trójka. […] Każdy chciał, żebym zrobił [„duszenie”]. Zamierzałem się z tym wstrzymać do odpowiedniego momentu. Tamta chwila wydawała się odpowiednia — mówił tuż po zakończeniu meczu Tyrese.
Celebracja Haliburtona to nawiązanie do gestu Reggie’ego Millera z 1994 roku. Lider ówczesnych Pacers zdominował game 5 i poprowadził swój zespół do zwycięstwa w Madison Square Garden. Tamten “choke” przeszedł do historii NBA.