Minionej nocy Golden State Warriors ulegli w starciu z Minnesotą Timberwolves 99:119. Zespół rywalizował bez Stephena Curry’ego, Gary’ego Paytona II oraz Draymonda Greena. Tego ostatniego możemy za szybko na parkietach nie zobaczyć.
Skrzydłowy po raz ostatni wystąpił 9 stycznia, kiedy to po 941 dniach na parkiety NBA powrócił Klay Thompson. Był to jednak występ zaledwie kilkusekundowy, bowiem Green po prostu chciał wybiec w pierwszej piątce w dniu powrotu swojego kolegi z zespołu. Na rozgrzewce Green poczuł niespodziewany ból, który wziął się od wypadnięcia dysku. Koszykarz na pewno nie wystąpi w najbliższych dwóch tygodniach. Po tym czasie ma przejść kolejne badania.
Green notował w tym sezonie średnio 7,9 punktu, 7,6 zbiórki, 7,4 asysty oraz 1,4 przechwytu. Cały czas pozostaje w gronie kandydatów do nagrody dla najlepszego defensora w NBA. O ile jego statystyki nie wyglądają rewelacyjnie, to koszykarz jest też bardzo ważną postacią w formacji ofensywnej. To właśnie jego zasłony, jak i odegrania odgrywają kluczową rolę w play-booku Steve’a Kerra.
W kolejnym spotkaniu Warriors zmierzą się z Detroit Pistons i w końcu wystąpią we własnej hali. W spotkaniu wystąpi już Curry, który z Wolves w końcu dostał trochę odpoczynku. Rozgrywający ostatnio miał spore problemy ze skutecznością, dlatego mecz przerwy na pewno dobrze na niego wpłynie.