Cały czas nie wiadomo, jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość Victora Wembanyamy. Trochę więcej Francuz opowiedział o tym, jak wyglądała to, co już za nim, czyli okres spędzony w chińskimi mnichami.
Victor Wembanyama opowiedział Kevinowi Hartowi w nowym odcinku programu “Cold as Balls” o swoim niezwykłym pobycie w Chinach, gdzie trenował z mnichami w świątyni Shaolin. Wembanyama trenował codziennie kung-fu, żył w izolacji i stosował wegańską dietę typową dla klasztoru. Wśród posiłków królowały cukinia i makaron ryżowy, co jednak nie wystarczało do utrzymania jego obecnej wagi.
– To było niesamowite doświadczenie – przyznał zawodnik Spurs. –Moim celem było poddanie ciała próbom, których normalnie nie przechodzę – poszerzenie zakresu ruchu i budowa siły. To było coś kompletnie odmiennego od mojej codziennej rutyny.
- Codziennie kung-fu. To był wegański klasztor... byłem odizolowany – mówił. . – Musiałem czasem wymykać się, żeby zjeść trochę mięsa – przyznał z uśmiechem.
Najbardziej widoczną zmianą po powrocie był jego wygląd – już na początku pobytu mnisi poprosili go o ogolenie głowy. Zgodził się bez wahania. Całe doświadczenie podsumował jako transformujące i inspirujące.
– Jestem prawie pewien, że jestem teraz buddystą – zażartował Wemby. – Ale to było tego warte - skończył.