Spokojnie, to nie sen. Russell Westbrook naprawdę trafił kluczowy rzut, który dał jego drużynie szansę na zwycięstwo, jaką Los Angeles Lakers ostatecznie wykorzystali.
Podopieczni Franka Vogela grali poprzedniej nocy w Toronto z tamtejszymi Raptors. Przegrali trzy poprzednie mecze, więc szczególnie zależało im na tym, by się odkuć i wprowadzić odrobinę optymizmu do szatni. Raps z kolei mieli na swoim koncie pięć wygranych z rzędu, więc byli faworytami tego spotkania. Sprzyjał im także fakt, że Lakers przegrali jedenaście kolejnych wyjazdów. Ostatni raz poza swoją halą wygrali 25 stycznia na Brooklynie.
Spotkanie od pierwszych minut było wyrównane. Lakers zaczęli od 15:5, ale Raptors zaraz odpowiedzieli runem 18:3. Na przerwę goście z LA schodzili z prowadzeniem 59:55. Trzecia kwarta padła łupem gospodarzy, którzy w finałowe 12 minut wchodzili z przewagą 89:88 - nieznaczną, co znaczało sporo emocji. W samej końcówce regulamiowego czasu, Precious Achiuwa popełnił kosztowną stratę, którą wykorzystał Russell Westbrook. Przy -3 trafił z dystansu na dogrywkę.
Zobacz także: Baylor z Sochanem poznali rywali
W dogrywce z kolei pomógł Avery Bradley, który na 32 sekundy przed końcem trafił punkty dające Lakers prowadzenie 125:123. W następnym posiadaniu rookie Scottie Barnes popełnił stratę, co otworzyło przed LAL szansę na podwyższenie prowadzenia. Bradley dołożył kolejne dwa punkty z linii wolnych i na tym rywalizacja dobiegła końca. Lakers zrewanżowali się zatem za porażkę z Raptors sprzed kilku dni. Ich sytuacja nadal jest jednak nie do pozazdroszczenia.
Russell skończył z 10. triple-double w tym sezonie. Po meczu był w doskonałym nastroju. Skończył z dorobkiem 22 punktów, 10 zbiórek oraz 10 asyst. Najlepiej punktującym graczem gości był LeBron James z 36 oczkami, 9 zbiórkami i 7 asystami. 19 punktów zdobył w czwartej kwarcie i dogrywce. Po stronie Raps znakomity występ młodego Barnesa - 31 oczek, 17 zbiórek, 6 asyst. Nie ustrzegł się jednak kosztownego błędu. Kolejnych 20 oczek, 7 zbiórek i 4 asysty Freda VanVleeta.