Skończyło się to zerwanym ścięgnem Achillesa, ale widząc bezradność swojej drużyny, był gotów na ogromne poświęcenie. Tak Kobe Bryant walczył dla Los Angeles Lakers o play-offy w 2013 roku.
To był 30 marca 2013 roku. Dwa dni wcześniej Kobe Bryant opuszczał arenę po meczu z Milwaukee Bucks o kulach. Prawdopodobnie sam nie był w stanie ocenić, co go nie boli. Miał skręconą kostkę i odpryski w lewej stopie. Pojawiło się zapalenie. Jednak Los Angeles Lakers walczyli o play-offy i potrzebowali go w meczu z Sacramento Kings. Wygrali, a Kobe opuścił zaledwie 23 sekundy tego spotkania... 23 SEKUNDY. Po meczu mówił, że to nie czas na odpoczynek, musi zacisnąć zęby.
Po tym zwycięstwie Lakers nadal byli za Utah Jazz, którzy byli ostatnią drużyną na miejscu gwarantującym play-offy. Ponadto mieli tzw. tie-breaker, więc Lakers musieli skończyć sezon z lepszym bilansem. Przed sezonem Lakers sprowadzili Steve’a Nasha i Dwighta Howarda. Mieli walczyć o mistrzostwo. Wiemy, jak ta historia się skończyła. Na ostatniej prostej Kobe został niemalże sam. Kobe wspominał po latach, że ta sytuacja sprawiła, że wydobył z siebie więcej niż kiedykolwiek wcześniej.
Lakers w pozostałych meczach tamtego sezonu maksymalizowali odpoczynek Bryanta. Ten łapał go w każdej możliwej chwili, bo nie chciał schodzić z parkietu. Nie trenował, grał tylko mecze. W przerwach wychodził z szatni jako ostatni, by wykorzystać każdy moment na masaż i pracę z fizjoterapeutą. Wszystko w pracy całego zespołu było zorientowane na Kobego - musiał odpoczywać, ale gdy zaczynał się mecz, ciągnął zespół na własnych barkach. Tylko tak Lakers mogli uniknąć blamażu.
Problemem zaczęło być ścięgno podkolanowe. Ból towarzyszył Bryantowi od kilku meczów, ale to go nie powstrzymało. Do tego ciągle był problem z prawą kostką, więc Kobe postanowił, że bardziej będzie obciążał lewą. To nie tak, że o tym opowiadał - to było widać gołym okiem już na parkiecie. Po wygranym meczu z Charlotte Hornets żartował, że to miał być sezon, w którym nieco więcej odpocznie. Potem przyszedł mecz z Blazers, w którym Kobe rzucił 47 punktów. Nikt nie rozumiał, jak to jest w ogóle możliwe.
12 kwietnia Lakers grali z Warriors. Kobe kilka razy ląduje z hukiem na parkiet. Kulejąc trafia kolejne rzuty wolne. Po chwili odpoczynku wraca i gra dalej. Lekarze Lakers wiedzieli, że urwie im głowę, jeśli pomyślą o tym, żeby go zdjąć. Na 3 minuty przed końcem czwartej kwarty wjeżdżą pod kosz. Poczuł coś z tyłu nogi i spytał Barnesa, czy ten go kopnął? Barnes mówi, że nie. “Fuck!” W tym momencie doszło do zerwania ścięgna Achillesa. Ciało Kobego nie wytrzymało. Próbował palcami przesunąć ścięgno w dół…
Jedyne co mu pozostało, to trafić dwa rzuty wolne. Bez niczyjej pomocy opuszcza parkiet i schodzi do szatni. Czy właśnie dobiegła końca era Kobego Bryanta? Lakers wygrali dwa ostatnie mecze sezonu. Dzięki przegranej Jazz wywalczyli miejsce w play-offach. W pierwszej rundzie przegrali 0-4 z San Antonio Spurs. Wówczas zrobiono to słynne zdjęcie, gdy zmęczony Pau Gasol schodzi na ławkę, a Kobe Bryant - siedzący tuż za nim - obejmuje i pociesza przyjaciela. Kobe… był wielki.