Steve Kerr w trakcie konferencji prasowej stwierdził, że “nie widzi dla Warriors rywala”, ale Grizzlies przedstawią im konkretne wyzwanie. Eksperci wskazują, że kluczowe znaczenie może mieć w tej serii defensywa.
Golden State Warriors awansowali do drugiej rundy play-off po pięciomezcowej batalii z Denver Nuggets. Gracze Steve’a Kera wyszli na prowadzenie 3-0, ale by dokończyć zadanie musieli wrócić do domu na spotkanie numer pięć, w którym o wygranej GSW zadecydowali Stephen Curry oraz Gary Payton II. GSW wrócili w tym sezonie do walki z czołówką zachodu i nie mają zamiaru czekać - liczy się dla nich wyłącznie walka o mistrzostwo.
Z kolei przeprawa przez pierwszą rundę Memphis Grizzlies była znacznie trudniejsza. Zespół prowadzona przez Taylora Jenkinsa ostatecznie pokonał w sześciu meczach Minnesotę Timberwolves, ale żadne ze starć nie było dla Grizz spacerkiem. W trzech meczach tej serii wygrywali, gdy rozpoczynali czwartą kwartę z dwucyfrową stratą. Pokazali więc siłę swojego charakteru, ale czy to wystarczy na doświadczonego rywala z San Francisco?
Doświadczenie vs młodość
Tutaj obserwujemy największe dysproporcje pomiędzy zespołami. Golden State Warriors to nadal grupa weteranów, która ma decydujący wpływ na wyniki meczów. Stephen Curry chce wykorzystać fakt, że nadal gra na wysokim poziomie. Klay Thompson próbuje ustabilizować swoją formę po uporaniu się z urazami, z kolei Draymond Green nie jest już tym samym graczem, co w mistrzowskich sezonach, ale nadal czyta grę na trzy ruchy do przodu.
W tym zestawieniu Grizzlies po prostu brakuje doświadczenia, ale to nie stawia ich od razu na przegranej pozycji. Wiele ten młody zespół nauczyła seria z Timberwolves. Poza tym mówimy nie tylko o utalentowanych graczach, ale także bardzo inteligentnych. Najlepszym zawodnikiem Grizz w serii z T-Wolves był Desmond Bane, który notował średnio 24 punkty. To koszykarz mający dużą świadomość tego, w jaki sposób może stworzyć dla zespołu przewagę.
Wiele zależy także od tego, czy pobudzi się Ja Morant. W pierwszej rundzie nie był tym samym graczem, jakim był w trakcie sezonu regularnego, co zresztą sam przyznał. Trafiał 39% z gry i 20% za trzy. Warriors dysponują lepszą defensywą niż Wolves, więc zadanie wcale nie będzie dla Moranta łatwiejsze. To jego pierwsze takie doświadczenie w koszykówce NBA i niewykluczone, że odrobinę go przerosło. Pomoże mu jednak w przyszłości.
Przewaga parkietu?
To może być również istotna kwestia. Memphis Grizzlies skończyli sezon regularny jedno miejsce wyżej, co oznacza, że pierwsze dwa mecze odbędą się w Tennessee. Grizzlies po zakończeniu serii z Wolves nie mieli wiele czasu na regenerację, ale gdy grasz przed własną publicznością, to ta potrafi w bardzo efektywny sposób dodać sił gorącym dopingiem. W tożsamości Grizz nadal jest odrobinę grit & grind i na tą zawziętość zespołu Jenkinsa muszą w San Francisco uważać.
Grizzlies awansowali do drugiej rundy po raz pierwszy od 2015 roku i choć wiele osób w ich otoczeniu mówi, że “mają jeszcze czas”, to trudno oprzeć się wrażeniu, że ten młody skład wygrywać chce już teraz i nie szuka wymówek. Po tak dobrym sezonie regularnym w swoim wykonaniu, siłą rzeczy bardzo wysoko powiesili sobie poprzeczkę w kontekście play-offów. W sezonie regularnym czteromeczową rywalizacją wygrali 3-1.
Wynik
Większość argumentów przemawia na korzyść Warriors. Najważniejsze dla zespołu Steve’a Kerra jest zdrowie jego liderów. Stephen Curry uporał się z kontuzją stopy, co znacząco wpłynęło na przebieg serii z Nuggets. Na tym etapie sztab szkoleniowy GSW musi zwracać szczególną uwagę na sygnały, jakie wysyłają liderzy w kontekście ich przygotowania fizycznego. Optymalna forma Warriors pozwala im grać topowy basket zarówno w obronie, jak i w ataku.
Dużą rolę odegrają także Andrew Wiggins, Jordan Poole i Gary Payton II, którzy zaznaczyli swoją rolę nie jako wsparcie dla liderów, a osobny oręż w arsenale Steve’a Kerra. Niewykluczone, że to właśnie ta trójka będzie w dużej mierze odpowiadać za pracę w obronie na takich zawodnikach jak Morant i Bane, czyli największym ofensywnym zagrożeniu ze strony Grizzlies. Interesujące będzie również to, jak ze small-ballowymi ustawieniami Warriors poradzi sobie Jaren Jackson Jr. To może być seria, w której nieoczekiwanie wiele będzie od wysokiego Grizzlies zależało.
Pierwszy mecz serii dzisiaj o godz. 21:30!