Zespół z Teksasu jest w trakcie trasy wyjazdowej. Poprzedniej nocy podopieczni Gregga Popovicha mierzyli sie z Cleveland Cavaliers i nie potrafili odpowiedzieć na dominację Donovana Mitchella.
CAVALIERS - SPURS 117:109
Dla Jeremy’ego Sochana to był drugi mecz po uporaniu się z urazem pleców. Reprezentant Polski spędził na parkiecie 27 minut i w tym czasie zanotował 19 punktów (4/12 FG, 0/2 3PT, 2/2 FT), 4 zbiórki oraz 2 asysty. Zatem Sochan nie będzie szczególnie długo tych zawodów rozpamiętywał. Tym bardziej, że już w pierwszej połowie Donovan Mitchell rozmontował defensywę San Antonio Spurs notując 23 punkty i trafiając pięć rzutów za trzy punkty. Lider Cleveland Cavaliers wyraźnie chciał relatywnie szybko uciąć wszelkie ambicje rywala.
Zobacz także: Los skazał Sixers na porażkę?
Na pewnym etapie spotkania prowadzenie gospodarzy urosło do 21 punktów. Jednak Spurs nie chcieli się tak łatwo poddać. W tym sezonie już parę razy udowadniali, że nie warto ich przedwcześnie skreślać, ponieważ potrafią się odgryźć. Podczas ostatnich dwunastu minut spotkania Spurs udało się zejść do -4. Jednak Cavaliers szybko się przegrupowali i ostatecznie odcięli SAS od próby objęcia prowadzenia. Trzynaście porażek z rzędu Spurs oznacza, że zrównali rekord porażek z 1989 roku. Kolejna zapisze obecną ekipę z tej gorszej strony historii Klubu.
Cavs z kolei brzmieli, jakby byli rozczarowani sposobem, w jaki zagrali. Zarówno Mitchell, jak i trener J.B. Bickerstaffa podkreślali, że zespół nie może pozwalać na to, by rywal, który leży na łopatkach, miał siłę, by się podnieść. Mitchell skończył z dorobkiem 41 punktów (16/26 FG, 6/13 3PT), 4 zbiórek i 5 asyst. Kolejne 17 oczek (7/11 FG), 11 zbiórek i 2 przechwyty Jarretta Allena. Po stronie Spurs 25 punktów (8/13 FG, 2/3 3PT), 4 asysty Keldona Johnsona i 18 oczek (8/11 FG, 2/3 3PT) pierwszoroczniaka Malakiego Branhama.