Można się zastanawiać, czy rywal w ogóle w tym meczu zagrał. Indiana Pacers na pewnym etapie stała się tylko tłem dla Charlotte Hornets, którzy postanowili rzucać bez opamiętania. A wpadało!
158 zdobytych punktów to najwięcej w historii Charlotte Hornets. Zespół trafił też 24 rzuty za trzy punkty. Nic nie wskazywało na taki pogrom, gdy ekipy schodziły do szatni z wynikiem 71:70 dla podopiecznych Jamesa Borrego. Jednak komunikat przekazany przed rozpoczęciem trzeciej kwarty podziałał na Szerszenie bardzo motywująco. Trzecią odsłonę goście z Charlotte wygrali 42:24 i zbudowali prowadzenie, które do samego końca konsekwentnie powiększali.
Zobacz także: Wspominamy śmierć wielkiego Kobego
Warto pamiętać, że to właśnie Indiana Pacers wyeliminowała Hornets z play-in w poprzednim sezonie, więc jest to rywal szczególnie graczy Borrego pobudzający. Zadanie było dla Hornets tym łatwiejsze, że w rotacji gospodarzy zabrakło trzech zawodników z pierwszej piątki - Malcolma Brogdona, Domantasa Sabonisa i Mylesa Turnera. Zawodnikom Ricka Carlisle’a po prostu zabrakło argumentów, a rywal trafiał na szalonej skuteczności, dosłownie latając po parkiecie.
W tym wszystkim wyróżniał się Kelly Oubre Jr, który zanotował 39 punktów i trafił 10 rzutów za trzy punkty wychodząc z ławki rezerwowych. Wspólnie z LaMelo Ballem (29 oczek, 10 zbiórek i 13 asyst) panowie zdobyli 68 punktów. 22 oczka dołożył Miles Bridges. W całym meczu Hornets trafiali 58,1 FG%. Dla Pacers 17 punktów, 6 zbiórek i 2 asysty zanotował Goga Bitadze, ale ciekawszy był występ z ławki Lance’a Stephensona, który do 14 oczek dołożył 10 asyst.