Patrick Beverley najwyraźniej nie wspomina najlepiej czasu spędzonego z Los Angeles Lakers. Zawodnik Chicago Bulls podczas ostatniego meczu przeciwko LAL próbował sprowokować LeBrona Jamesa.
Los Angeles Lakers podejmowali na własnym parkiecie Chicago Bulls i przegrali pomimo tego, że na parkiecie pojawił się LeBron James. Zawodnik wrócił po kilkutygodniowej absencji spowodowanej kontuzją stopy. Wyszedł z ławki rezerwowych i zanotował 19 punktów. Jego zespół nie potrafił jednak uporać się z dobrze tej nocy grającymi w ataku Bulls. Dla Patricka Beverleya była to sprawa bardzo osobista. W tym sezonie grał przecież dla Lakers, ale został przez zespół zwolniony z kontraktu. Nowy dom znalazł w Chicago.
Zobacz także: Luka nie czuje się sobą
W różnych wywiadach Bev podkreślał, że Lakers w jego przypadku po prostu się nie sprawdzili. Wrócił do Crypto.com Arena poprzedniej nocy i nie mógł się powstrzymać od wbijania szpil. Pod koniec meczu, przy stanie 113:105 dla Bulls, Beverley zaatakował kosz w okolicach którego stał LeBron James. Zawodnik Lakers nie przyłożył się do obrony rywala i ten zaraz po tym, gdy trafił punkty wykonał gest sugerujący, że James jest “za niski”, by zawodnika Bulls skutecznie obronić. Oczywiście cała akcja odbiła się szerokim echem na ligowych korytarzach.