Zamknięty przez kilkanaście dni na kwarantannie, marzył o tym, by w końcu wyjść na parkiet i pomóc swojej drużynie wygrać mecz. Zach LaVine czuł się jak ptak wypuszczony z klatki.
Dla podopiecznych trenera Billy’ego Donovana, który sam przebywa na kwarantannie, to trzecie zwycięstwo z rzędu. Zatem całkiem sobie dobrze radzą pod jego nieobecność. W gruncie rzeczy przez cały mecz Chicago Bulls mieli komfortową przewagę, którą zbudowali dzięki 63% skuteczności z gry w pierwszej połowie meczu. Na drugą połowę Indiana Pacers wyszła ze znacznie lepszym planem defensywnym, co pozwoliło im uciąć kawałek prowadzenia rywala.
Zobacz także: LeBron chwali Westbrooka
Przed końcem trzeciej kwarty przewaga Bulls zmalała do 8 punktów, ale gospodarze na próby Pacers od razu odpowiedali i cały czas kontrolowali wydarzenia. Przy stanie 108:100 na 3:19 przed końcem spotkania po trójce Carisa LeVerta, Zach LaVine odpowiedział trafieniem, a w kolejnym posiadaniu Pacers spudłowali, co zapewniło Bulls szansę na zadanie ostatecznego ciosu. Za moment LaVine dołożył kolejne punkty i świąteczne zwycięstwo Bulls stało się faktem.
LaVine był wyraźnie głodny gry w koszykówkę. Przed meczem ekipa z Chicago dowiedziała się, że kwarantanną objęty został Lonzo Ball, więc liderzy musieli wziąć na siebie obowiązki swojego kolegi. Zach zanotował 32 punkty (12/18 FG, 5/9 3PT), 4 zbiórki i 5 asyst, 24 oczka dołożył DeMar DeRozan, a dobule-double 15 punktów, 16 zbiórek zapewnił Nikola Vucević. Po stronie gości z Indiany 27 punktów i 9 asyst Carisa LeVerta oraz 14 oczek, 16 zbiórek i 5 asyst Domantasa Sabonisa.