Poprzedniej nocy doszło do ciekawego starcia pomiędzy dwoma ekipami, które przed rozpoczęciem sezonu były przedstawiane jako główni kandydaci do walki o mistrzostwo. LeBron James starł się z Jamesem Hardenem.
Anthony Davis opuścił siedemnaście meczów z powodu kontuzji kolana. Wrócił jednak w prognozowanym wcześniej terminie i starał się pomóc swojej drużynie w starciu z Brooklyn Nets. Starał się to jedyne w tym wypadku słuszne stwierdzenie, bo w trakcie 25 minut na parkiecie zanotował 8 punktów, 2 zbiórki, 2 asysty i 4 bloki. Po raz kolejny to LeBron James musiał wziąć zespół na własne barki i przesądzić o wyniku. Jak sam przyznał: “od dawna nie był w takiej formie”.
Brooklyn Nets grali rzecz jasna bez kontuzjowanego Kevina Duranta i niezaszczepionego Kyriego Irvinga. Dobrą formę złapał jednak James Harden, który stwierdził, że jest już na tym samym poziomie, co w swoim sezonie MVP. Lakers w pierwszej połowie zbudowali 14-punktowe prowadzenie. W połowie trzeciej odsłony Nets udało się zejść do -2, głównie za sprawą Hardena. W odpowiedzi jednak LAL zrobili run 10:2 z punktami LBJ-a, Malika Monka i Russella Westbrooka.
Zobacz także: Co za powrót Clippers!
Gdy podopieczni Franka Vogela wyszli na prowadzenie 81:71, już go z rąk nie wypuścili i przez całą czwartą kwartę pilnowali wyniku, co w ich przypadku nie jest regułą. Jedna z największych bolączek Lakers w bieżących rozgrywkach to rozjeżdżanie się defensywy w kluczowych momentach. Tym razem, pomimo dobrego meczu Jamesa Hardena, trzymali szyki do samego końca, dzięki czemu odnieśli bardzo cenne zwycięstwo.
LeBron jest w trakcie jednej z najlepszych serii w karierze i aż ciężko uwierzyć, że ma 37 lat na karku. Zanotował na swoje konto 33 punkty (14/21 FG), 7 zbiórek, 6 asyst, 3 przechwyty oraz 2 bloki. Z ławki 22 oczka (6/12 3PT) i 5 zbiórek Monka i 15 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty Russella Westbrooka. Po stronie Nets triple-double Hardena z 33 punktami, 12 zbiórkami i 11 asystami. James ma teraz wystarczająco dużo miejsca, by kręcić takie liczby.