Choć w finale przegrał, zachował dużą klasę, dziękując swoim kolegom za wszystko, co zrobili w tej niezwykłej podróży Dallas Mavericks do finału NBA. Luka Doncić widzi swoją przyszłość w Teksasie i ufa projektowi Nico Harrisona.
Od początku play-offów zmagał się z różnego rodzaju problemami zdrowotnymi. Cały czas jednak gwarantował drużynie ogromne wsparcie i można założyć, że gdyby nie wkład w grę zespołu Luki Doncicia, Mavericks nie zaszli by tak daleko. Przed rozpoczęciem play-offów mało kto przypuszczał, że drużynę Jasona Kidda będzie stać na odniesienie takiego sukcesu. Ostatecznie pozostał niedosyt, choć Boston Celtics w wielkim finale byli zwyczajnie lepsi. Można odnieść wrażenie, że Mavs po prostu nie było na więcej stać.
- To były moje pierwsze finały, więc jeszcze wiele się muszę nauczyć - mówił Luka Doncić na pomeczowej konferencji prasowej. - [...] Ten zespół jest ze sobą od pięciu miesięcy. Jestem dumny z każdego zawodnika, który pojawił się na parkiecie, z każdego trenera i z każdego pracownika. Oczywiście nie zdobyliśmy mistrzostwa, ale mieliśmy naprawdę wielki sezon - dodał lider składu.
Zobacz także: Długa przerwa Porzingisa
Sytuacja w salary-cap Mavs jest stabilna. Większość zawodników ma kontrakty na kolejny sezon, więc wszystko wskazuje na to, że Nico Harrison - generalny menadżer drużyny, będzie dokonywał jedynie zmian kosmetycznych. Mavs dzięki doświadczeniom tegorocznej serii, w kolejny sezon NBA mogą wkroczyć z większą pewnością siebie. Dla kibiców zespołu z Teksasu to dobry sygnał, bowiem każdy w klubie zdaje się zmotywowany do dalszej pracy na rzecz sukcesów. W rozgrywkach 2024/25 Mavs mogą być poważnym zagrożeniem dla najsilniejszych drużyn zachodu i nie będzie to traktowane w kategorii niespodzianki.