Po 10-dniowej absencji, James Harden wrócił do Filadelfii. Zawodnik spakował swoje rzeczy i ogłosił drużynie, że jest gotowy pojechać na kolejne mecze wyjazdowe. Z tym że Sixers mieli zupełnie inne plany i odsunęli go od gry.
Można odnieść wrażenie, że Daryl Morey - sternik Philadelphii 76ers, chce zagrać w dokładnie tę samą grę, w jaką zaczął grać James Harden, gdy zniknął na dziesięć dni z radarów. Rzekomo zawodnik wrócił do Houston, by opiekować się chorą matką. Trudno jest to kwestionować i z pewnością trzeba wykazać się wyrozumiałością, ale znając przeszłość Hardena i to w jaki sposób manifestował swoje niezadowolenie, nie powinniśmy być zaskoczeni, jeśli wyjazd na dziesięć dni do Houston również był częścią jego prób wymuszenia transferu.
Zobacz także: Zion wita się plakatem nad DPOY
Z ligowych korytarzy słychać, że Los Angeles Clippers zatrzymali wszelkie rozmowy na temat transferu zawodnika. Rzekomo nadal zależy im na sprowadzeniu Hardena do Miasta Aniołów, ale w tym momencie skupiają swoją uwagę na innych rzeczach, co zapowiada, że sprawa Hardena przeciągnie się o kilka kolejnych tygodni lub miesięcy. W międzyczasie jednak Harden wrócił do Philly. Z ostatnich informacji wynika, że zawodnik był gotowy pojechać z drużyną na wyjazdowy mecz z Milwaukee Bucks, jakim Sixers otworzą sezon 2023/24.
Zawodnik wziął nawet udział w ostatnim treningu. Jednak zespół poinformował go, że nie będzie dla niego miejsca w samolocie do Wisconsin. Według Shamsa Charanii z The Atheltic, Harden w ośrodku treningowym Sixers pojawił się spakowany na wyjazd… Rzekomo dostał polecenie, by pozostać w Philly i optymalnie przygotować się do gry. Prawdopodobnie zabraknie go także w składzie na mecz z Toronto Raptors. Widzimy zatem, że gra pomiędzy zawodnikiem i Darylem Moreyem trwa. Niestety najbardziej może na tym ucierpieć zespół.