Dallas Mavericks nie chcą się poddać. Zespół z Teksasu wygrał czwarty mecz w finałowej rywalizacji zachodniej konferencji i wraca do San Francisco. Jason Kidd dostrzega szansę.
Na pewnym etapie prowadzenie Dallas Mavericks urosło już do 32 punktów. Tym razem podopieczni Jasona Kidda nie wypuścili prowadzenia z rąk i wygrali swój pierwszy mecz w rywalizacji z Dallas Mavericks. Warriors od początku tej serii bardzo często korzystają z obrony strefowej, która ma odciąć rywala od agresywnych penetracji, ale za to ułatwia mu kreowanie rzutów za trzy punkty. Trener Kidd widzi w tym szansę dla swojego zespołu.
Zobacz także: Wstrząsający apel Steve’a Kerra
- Jeśli przegrasz to przegrasz, ale ja nadal wierzę, że możemy wygrać - mówił Kidd w trakcie konferencji prasowej. - Nie myślimy o tym, co będzie, po prostu przygotowujemy się do gry. [...] Dla nas największym komplementem jest to, że muszą grać przeciwko nam obronę strefową. Nie mogą bronić jeden na jeden. To zespół z mistrzowskim DNA, który daje ci informację, że nie jest w stanie cię pokryć jeden na jeden. To całkiem fajne… - dodał.
Oczywiście żaden zespół w historii NBA nie wygrał serii, w której przegrywał 0-3. Eksperci powtarzają, że kiedyś tego momentu doczekamy, ale w serii Mavs - Warriors wielkich szans drużynie z Teksasu mimo wszystko się nie daje. Mecz numer pięć odbędzie się w Chase Center. Mavs, by myśleć o sukcesie musieliby utrzymać formę strzelecką z poprzedniego meczu. Zobaczymy, jak na te ofensywne fajerwerki zareaguje defensywa GSW.