Kibice Los Angeles Lakers nie mają pojęcia, co by było gdyby LeBron James nie mógł tej drużynie pomóc. Ciągle jest ostoją i ciągle to od niego w największej mierze zależą wyniki, co - umówmy się - nie świadczy o rotacji LAL najlepiej.
Los Angeles Lakers ograli poprzedniej nocy Oklahomę City Thunder 129:120. Przerwali w ten sposób serię czterech porażek z rzędu. LeBron James był najlepszym koszykarzem na parkiecie i po raz kolejny udowodnił, że upływający bezlitośnie czas nie ma na jego grę większego wpływu. James ciągle gra tak, jakby był w prime-timie swojej kariery i w Los Angeles nie wyobrażają sobie walki o mistrzostwo bez wsparcia swojego lidera. Przekazywanie pałeczki Anthony’emu Davisowi następuje dłużej, niż zakładano.
Zobacz także: LaVine do Lakers?
I niewykluczone, że nigdy nie nastąpi, ponieważ Davis ma ogromne problemy z regularnością. Na tym etapie Lakers potrzebuje LBJ-a w topowej formie, bowiem w innym wypadku sezon 2023/24 byłby dla Darvina Hama prawdziwym koszmarem. Cały czas mówi się o tym, że szkoleniowiec siedzi na coraz gorętszym krześle. Zatem James znów ratuje tyłek całemu projektowi. Przeciwko Oklahomie City Thunder zanotował na swoje konto 40 punktów (13/20 FG, 5/5 3PT), 7 zbiórek, 7 asyst, 2 przechwyty i 2 bloki.
Według StatMuse - LeBron jest najstarszym zawodnikiem w historii ligi, który dobił do 40 punktów i nie spudłował żadnej trójki. Można przypuszczać, że ten rekord na jakiś czas przy LBJ-u pozostanie. To wręcz niedorzeczne, ale czasami można odnieść wrażenie, że James nie tylko nie zwalnia, ale czasami wygląda na gracza lepszego, niż w swoich najlepszych sezonach. Ma duży wpływ na drużynę. Poprzedniej nocy, poza Jamesem aż sześciu graczy rotacji Lakers zanotowało dwucyfrowy wynik punktowy.