W przegranym przez Lakers meczu z Clippers, LeBron James doznał urazu mięśnia w nodze. Niewykluczone, że przez jakiś czas zespół Darvina Hama będzie musiał sobie radzić bez swojego lidera.
Kontuzja nie dotyczy stopy, przez którą LeBron James stracił jeden z wcześniejszych meczów swojej drużyny. Na 5:41 przed końcem finałowej kwarty spotkania pomiędzy Los Angeles Lakers i Los Angeles Clippers, James po próbie rzutu spod kosza zaczął utykać. Od razu zszedł do szatni, wcześniej chwytając się za mięsień w okolicach pachwiny. Szczegółowe badania wykazały naciągnięcie tego mięśnia. James w sezonie 2018/19 przez kontuzję pachwiny stracił siedemnaście meczów. Od początku jego pobytu w LA doznał kilku różnych urazów dolnych partii ciała.
Zobacz także: Nikt nie chce współpracować z Irvingiem
Jego status przed meczem z Sacramento Kings określono jako “day-to-day”, więc nie ma pewności, kiedy dokładnie James wróci do gry. Możliwe, że Lakers zastosują dodatkowe środki bezpieczeństwa i odsuną go od meczu z Kings, ale dadzą zielone światło na spotkanie z Brooklyn Nets. Bardzo rygorystyczne podejście do swoich treningów zaczyna się na ciele 37-letniego gracza coraz mocniej odkładać. Problem dla LAL polega na tym, że potrzebują LBJ-a na parkiecie. Zespół otworzył sezon dziewięcioma porażkami w jedenastu meczach.
Wcześniej James zgłaszał problem z lewą stopą i ta też rzekomo nie jest jeszcze w stu procentach wyleczona. Zatem Lakers będąc w bardzo trudnej sytuacji, nie mogą liczyć na to, że James wrzuci wyższy bieg i zacznie samemu decydować o wynikach drużyny. W 10 rozegranych meczach sezonu lider Lakers notował średnio 24,9 punktu (najlepszy wynik w drużynie), 8,8 zbiórki i 6,9 asysty. Trafiał 45,7% z gry i 23,9% za trzy. Skuteczność z dystansu zawodnika pozostawia sporo do życzenia. W całej karierze LBJ trafiał na poziomie 35%.