Czy to już ten etap, kiedy wszystko musi robić sam? Wiele na to wskazuje, bo poprzedniej nocy poprowadził Los Angeles Lakers do zwycięstwa, a na tym etapie sezonu powinien odpoczywać.
Zespół z LA nadal nie jest pewny swojego udziału w play-offach. Wszystko rozstrzygnie turniej play-in, ale do niego także trzeba awansować. Po zwycięstwie z Washington Wizards, Los Angeles Lakers nadal są na 9. miejscu w tabeli zachodu z bilansem 29-37. Wiele wskazuje na to, że w pierwszym meczu turnieju play-in zagrają z New Orleans Pelicans, jeśli nie pozwolą się wyprzedzić rywalom, a na ten moment mają relatywnie bezpieczną przewagę.
Zobacz także: Pop numerem JEDEN!
Kluczowa poprzedniej nocy była trzecia kwarta, którą gospodarze wygrali 37:23 i wyszli na prowadzenie. W trakcie finałowych 12 minut zbudowali je jeszcze bardziej i ostatecznie odprawili Wizards z kwitkiem. LeBron James dwoił się i troił. W 36 minut zanotował na swoje konto 50 punktów (18/25 FG, 6/9 3PT), 7 zbiórek oraz 6 asyst. 21 oczek i 5/7 za trzy Malika Monka. Tylko 2/11 FG Russella Westbrooka. Lakers cały czas czekają na powrót Anthony’ego Davisa.
Taka sytuacja sprawia, że James musi grać pomimo tego, że w ostatnim czasie miał problemy z kolanem. Każde większe obciążenie oznacza, że LBJ naraża swoje ciało na uraz, który może go wiele kosztować. Najwyraźniej jednak lider Lakers wyszedł z założenia, że nie ma innego wyjścia i musi grać tak, jak grał przed kilkunastoma laty w Cleveland, gdy również samodzielnie prowadził zespół do zwycięstw. Nie jest to najlepsza droga, ale czy ma inne wyjście?