Ostatnie badania wśród zawodników NBA wykazały, że w ich organizmach jest coraz mniej przeciwciał. NBA stara się uczulać, że bez dawki przypominającej może być powtórka z sezonu 2019/20.
Jeśli w lidze powstanie duże ognisko zakażeń COVID-19, sezon może zostać przerwany. To oznaczałoby dla ligi powrót do koszmaru sprzed dwóch lat, gdy cała impreza przeniosła się do bańki w Orlando. Obecnie spośród wszystkich 450 zawodników ligi - 97% jest zaszczepionych. Problem polega na tym, że efektywność pierwszej i drugiej dawki po kilku miesiącach mocno spada, co siłą rzeczy obniża odporność na koronawirusa.
Zobacz także: Dwójka liderów wypada z gry
Dlatego liga bardzo mocno walczy z zespołami i zawodnikami, by ci przyjęli tzw. dawkę przypominającą. Szczególnie słabą odporność odnotowano u zawodników, którzy przyjęli tylko jedną dawkę firmy Johnson & Johnson. Komisarz Adam Silver robi więc wszystko, co w jego mocy, by uniknąć kolejnego ataku pandemii. Nie wszyscy jednak zgadzają się na przyjęcie szczepionki - nadal jest w lidze duża grupa graczy, którzy w ogóle nie są zaszczepieni.
Od początku sezonu 2021/22 NBA odnotowała blisko 40 przypadków zakażenia COVID-19. Ostatnim głośnym jest oczywiście LeBron James. Los Angeles Lakers nie potwierdzili oficjalnie, że LBJ jest zakażony, ale lider został objęty protokołem COVID-19 i będzie poza grą w najbliższym czasie. W rozmowie z dziennikarzami Anthony Davis wygadał się, że LBJ faktycznie jest zakażony. Tymczasem idą święta, co może spotęgować zagrożenie.