Gdy Kyrie Irving trafił do Dallas, eksperci byli dla zespołu z Teksasu bezlitośni, twierdząc że to bardzo zła decyzja dla przyszłości tej drużyny. Rok później Mavs awansowali do finału konferencji i zmierzą się z Minnesotą Timberwolves.
Dallas Mavericks transferowali po Kyriego Irvinga w momencie, w którym wokół zawodnika panowało sporo zamieszania. Irving nie chciał grać dłużej w koszulce Brooklyn Nets. Nie czuł wsparcia klubu, więc nie widział możliwości, by nadal reprezentować zespół z Barclays Center. Mavs postanowili go stamtąd wyciągnąć. Wówczas eksperci z ESPN ocenili ten transfer bardzo surowo, dając mu kategorię “D”, czyli najgorszą w systemie oceniania ruchów na rynku. Mavs wówczas nie awansowali do play-offów, ale rok później Luka i Kyrie potwierdzili, że potrafią ze sobą grać i dobrze się ze sobą czują na parkiecie.
Zobacz także: Polacy jadą na Igrzyska
Zaraz po tym, jak Mavs wywalczyli awans do finału zachodu po szóstym meczu przeciwko Oklahomie City Thunder, jeden z dziennikarzy w trakcie konferencji prasowej przypomniał o ocenie tego transferu, co było niemałym szokiem dla Doncicia.
- D? - po czym Luka z niedowierzaniem spojrzał w kierunku Irvinga. - Nie sądzę, żeby nas to w ogóle obchodziło. Mamy sporo frajdy ze wspólnej gry, cieszymy się, że możemy grać z takim zespołem. Nie bardzo nas obchodzi to, co inni mają na ten temat do powiedzenia - dodał.
Irving w 12 meczach fazy play-off notował na swoje konto średnio 21,1 punktu, 4 zbiórki, 5,4 asysty i 1,4 przechwytu trafiając 48,2% z gry oraz 44% za trzy. Luka Doncic natomiast zatrzymał swoje liczby na 27,3 punktu, 9,7 zbiórki, 9,1 asysty i 1,4 przechwytu. Słoweniec trafia 42,3% z gry oraz 30,1% z dystansu. Przed nimi największe wyzwanie od momentu dołączenia Irvinga do składu. Wolves wyglądają na niezwykle zdeterminowanych, więc Mavs muszą wspiąć się na wyżyny, by pokonać tak dobrze dysponowanego rywala.