Pandemia koronawirusa zbiera żniwa w NBA. To jednak szansa dla koszykarzy, którzy mogłoby się wydawać, że zakończyli swoje kariery w najlepszej lidze świata.
W tym gronie jest chociażby Marcin Gortat, który niemal dwa lata temu ogłosił zakończenie sportowej kariery. Jedyny Polak w historii NBA, który dotarł do finałów pozostał jednak blisko koszykówki - można go było oglądać na parkietach amatorskiej ligi CNBA.
Zobacz także: LBJ spędził w NBA połowę życia
Ostatni reprezentant naszego kraju w NBA sięgnął po mistrzostwo I ligi oraz został wybrany MVP finałów. W ostatnim meczu sezonu wyglądał niczym Shaq, zapisując na swoim koncie 36 punktów i 24 zbiórki. Dzięki temu wprowadził swój zespół do Superligi.
To oznacza, że Marcin wciąż jest w solidnej formie. Oczywiście poziom łódzkiej ligi amatorskiej, a NBA to przepaść, ale „Polish Hammer” wciąż mógłby okazać się solidnym wzmocnieniem na kilka minut z ławki. Szczególnie w czasach, gdy wielu koszykarzy wypada z gry ze względu na protokoły covidowe. Marcin na Twitterze przyznał, że chętnie wybiegłby jeszcze na parkiety NBA.
Ostatnio Orlando Magic pochwalili się w swoich social mediach, że jednemu z ich spotkań z pierwszego rzędu przyglądał się właśnie MG13. Jeśli więc ciągle przebywa w USA to niewykluczone, że jakiś klub się do niego odezwie.
W swoim najlepszym sezonie Marcin zapisywał na swoim koncie średnio double-double. Miało to miejsce w rozgrywkach 2011/12, kiedy reprezentował barwy Phoenix Suns. Takiej samej sztuki dokonał w barwach Wizards w rozgrywkach 2016/17. Średnio w swojej karierze notował 9,9 punktu oraz 7,9 zbiórki. Na 892 meczów w najlepszej lidze świata, aż 628 rozpoczął w pierwszej piątce.