Nowa gwiazda Phoenix Suns najwyraźniej przestała się martwić o to, w jaki sposób się komunikuje. Kevinowi Durantowi zależy na kolejnym tytule i w nosie ma to, co inni myślą o jego… spuściźnie.
KD rozmawiał z Shamsem Charanią z The Athletic. Niedawno zadebiutował w domowym meczu dla Phoenix Suns. Wkrótce zespół rozpocznie walkę w play-offach i ma jeden cel - mistrzostwo NBA. Czy Duranta martwi narracja o tym, że “szuka kolegów”, którzy wyręczą go z zadania i zdobędą tytuł za niego? Najwyraźniej nie. Zawodnik przestał słuchać szumów wokół i skupił się na tym, by wycisnąć absolutne maksimum z czasu, jaki pozostał mu w najlepszej lidze świata. To jednak może się odbić na jego odbiorze wśród kibiców.
- Nie dbam o swoją spuściznę - stwierdził. - Kiedyś tak, chciałem stworzyć historię, którą ludzie zapamiętają, ale teraz jest tego za dużo. Za bardzo skupiałem się na innych. [...] Teraz już nie dbam o to, czy będę w tych rozmowach o najlepszych. Teraz chcę wyjść na parkiet, dać z siebie wszystko i potem wrócić do domu, by spędzać czas z moją rodziną - dodał. - Moim zdaniem ludzie nigdy nie będą o mnie mówić w sposób logiczny. Zawsze będą coś dodawać, by mnie zdyskredytować. Interakcja z ludźmi przestała mi sprawiać przyjemność, bo nie mówią prawdy. Gdy nie spełnię ich oczekiwań, to jestem przegranym. Jaki jest problem - skończył.
Zobacz także: C’s w mistrzowskiej formie
Zatem Durant po prostu ma już dość walki z narracją, jaka wokół niego powstała. Z tym że część wykreował sam, m.in. swoją aktywnością na twitterze, więc to nie do końca tak, że środowisko samo wytworzyło sobie taki wizerunek gracza. Teraz ma tego dość i wychodzi z założenia, że nie warto się starać, by zaimponować innym. Może to dla niego lepsze podejście? Ma 34 lata i dwa tytułu mistrza na koncie. Przed nim jeszcze kilka lat rywalizacji na najwyższym poziomie i w Phoenix powinien dostać szansę na kolejne triumfy.