Mecz Gwiazd stał się jedną z najmniej interesujących części Weekendu Gwiazd NBA. Liga zmaga się tym problemem od lat i nie potrafi znaleźć rozwiązania, które satysfakcjonowałoby kibiców.
Niektórzy nawołują, by “zaorać”. Inni mówią o rozwiązaniu, jakie w tym roku zastosowano przy okazji meczu wschodzących gwiazd. Teraz z kolei swojego głosu na ten temat udzielił komisarz Adam Silver. Zdaje sobie sprawę, że formuła się wyczerpuje, ale nie poddaje się i szuka kolejnych zmian, by uczynić All-Star Game clue całego widowiska. Jednym z jego pomysłów jest… powrót do podziału drużny na Zachodnią i Wschodnią konferencję. Dość zaskakujące biorąc pod uwagę fakt, że właśnie od tego liga kilka lat temu uciekała.
- Może wrócimy do bardziej tradycyjnej formy prezentowania zespołów. Do tej pory byli kapitanowi i draft, ale przyglądamy się temu historycznemu podziałowi na wschód i zachód - mówił komisarz. - Na Weekend Gwiazd przyjeżdża tak duża część społeczności NBA, że w zasadzie zapomnieliśmy, iż to wszystko zawsze sprowadza się do najważniejszego, czyli meczu. Zawsze się śmieje, gdy ludzie już przed niedzielą mówią mi, że to “najlepsze wydarzenie w historii”. Cóż… mecz jest dopiero w niedzielę – skończył komisarz ligi.
Zobacz także: Sochan “jedynką” Spurs
Interesujący wydaje się pomysł stworzenia czterech mniejszych drużyn i rozegrania swoistego Final Four, jak miało to miejsce przy ostatnim Rising Game. Wtedy zespoły rozgrywają dynamiczne mecze, w których jest nieco więcej rywalizacji po obu stronach parkietu. Ofensywa rozrzutność stała się bowiem nie do zniesienia. Zawodnicy mają bardzo asekuracyjne podejście i przede wszystkim nie chcą w trakcie ASG doznać urazu. Biznes NBA stał się zbyt brutalny, by podejmować ryzyko, które w ostatecznym rozrachunku może być bardzo kosztowne.