Bardzo rzadko ogląda się tak słabe mecze w wykonaniu Stephena Curry’ego. Rozgrywający Warriors nie mógł poradzić sobie z obroną Miami Heat, jednak do gry wkroczył wówczas Jordan Poole.
Bardzo mocno osłabieni Miami Heat dzielnie walczyli z Golden State Warriors. O ile mieli problem w ataku, to solidne zawody rozgrywali przede wszystkim w defensywie. Erik Spoelstra znalazł sposób na zatrzymanie Stephena Curry’ego, który zdobył zaledwie 9 punktów i rozdał 10 asyst. Rozgrywający w 32 minuty trafił zaledwie 3 z 17 rzutów. Jednym z nich była trójka, dzięki czemu podtrzymał rekordową serię z trafionym rzutem z obwodu.
W barwach Warriors kluczowe okazało się wsparcie z ławki Jordana Poole’a, który zdobył 32 punkty trafiając przy tym rewelacyjne 12/17 rzutów z gry. Obwodowy rozdał do tego 5 asyst, czym bardzo mocno przyczynił się do zwycięstwa swojej drużyny. Kolejne solidne zawody rozegrał też Andrew Wiggins, który dorzucił od siebie 22 „oczka”, 6 zbiórek i 4 asysty.
Zobacz także: Co za strzelanie!
To było ogromne wsparcie. Potrzebowaliśmy wszystkich jego punktów, bo kłopoty Stepha mocno zmieniły naszą rotację. To ogromny luksus mieć gracza z ławki, który wstanie i zagra taki mecz. Stał się kluczowym graczem tej drużyny i chcemy, by grał tak zawsze - mówił po spotkaniu Steve Kerr.
Dla Heat bardzo złą wiadomością jest fakt, że w trzeciej kwarcie ze względu na uraz prawej kostki boisko opuścił Jimmy Butler. Skrzydłowy był zdecydowanym liderem swojej ekipy z 22 punktami, 5 zbiórkami oraz 3 asystami. 19 punktów i 9 zbiórek zanotował Chleb Martin, a Kyle Lowry zapisał double-double z 16 punktami i 11 asystami. Zanotował jednak aż 8 strat. Niespodziewanie solidne zawody rozegrał też Omer Yurtseven, który zanotował aż 17 zbiórek.