Czyżby Brooklyn Nets wzięli przysłowiowego kota w worku? Ben Simmons ciągle czeka na swój debiut w koszulce nowej drużyny. Sprawa się opóźnia, bo zawodnik ma kontuzję pleców.
Przy okazji transferu Bena Simmonsa do Brooklyn Nets, głośno zastanawiano się, czy Australijczyk będzie gotowy do gry na 10 marca, gdy Nets zmierzą się z Philadelphią 76ers. Rzekomo zespół z Nowego Jorku celował w tę datę, ale się przeliczył. Zaraz po tym, gdy skrzydłowy trafił do Nets, lekarze potwierdzili to, o czym mówiło się w Philly. Simmons ma problemy z plecami i na ten moment nie ma mowy o tym, by grał w koszykówkę NBA. Kiedy więc?
Według ostatnich informacji przedstawionych przez New York Post - Simmons może w ogóle nie zadebiutować w marcu. Minęły trzy tygodnie od pozyskania zawodnika i ten cały czas ma problemy z plecami, które sztywnieją. To uniemożliwia Benowi trening z pełnym obciążeniem. Ten z kolei jest konieczny, by zbudować formę zawodnika przed jego powrotem na parkiet. Z tym że plecy to bardzo delikatna sprawa i sztab medyczny Nets musi postępować ostrożnie.
Zobacz także: Rosja traci NBA!
Pojawia się więc pytanie - czy Nets wiedzieli o problemach zawodnika zanim zdecydowali się po niego sięgnąć w transferze z Sixers? Simmons nie trenuje z zespołem. W ostatnim czasie poświęcał się pracy indywidualnej, m.in. z Kylem Korverem, czyli specjalistą od rzutów z dystansu. Na Brooklynie zapewne sami nie wiedzą, kiedy skrzydłowy będzie gotowy do gry. Plecy najwyraźniej sprawiają mu więcej problemów, niż przypuszczał. To niepokojące…