Kyrie Irving stwierdził po meczu z 76ers, że “dołączył w końcu do imprezy” i dzięki temu Mavs byli w stanie pokonać mocnego przeciwnika ze wschodu. W Dallas mają nadzieję, że to początek czegoś wielkiego.
WIZARDS - RAPTORS 119:108
Obie drużyny cały czas walczą o play-offy i to dla Washington Wizards ważne zwycięstwo z bezpośrednim rywalem. Po raz pierwszy od lutego 2018 roku pokonali Toronto Raptors na własnym parkiecie. Na początku czwartej kwarty Kyle Kuzma znalazł Coreya Kisperta, który przymierzył za trzy i Raps nie mieli już z czego wracać. 30 punktów (10/24 FG, 4/9 3PT), 5 zbiórek i 5 asyst Kyle Kuzmy. Kolejne 25 oczek (8/12 FG, 2/4 3PT), 5 zbiórek i 2 bloki Kristapsa Porzingisa. Po stronie Raptors 26 punktów (9/16 FG, 4/9 3PT), 2 asysty i 2 przechwyty OG’ego Anunoby’ego oraz 23 oczka (8/9 FG, 7/7 FT), 13 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty oraz 2 bloki Jakoba Poeltla.
Zobacz także: Bardzo dobry mecz Sochana!
MAVERICKS - 76ERS 133:126
Przed tym meczem Dallas Mavericks byli 1-4 w spotkaniach duetu Kyrie Irving - Luka Doncić. Czuli więc silną potrzebę odwrócenia niekorzystnego trendu. Zadanie nie było jednak proste, bowiem gościli na własnym parkiecie Philadelphię 76ers. Na początku trzeciej kwarty liderzy składu z Dallas rozpoczęli run 20:4, który dał gospodarzom prowadzenie 91:71. Sixers udało się jednak zejść do -4 po dobrym początku czwartej kwarty, gdy Joel Embiid i James Harden oglądali zawody z perspektywy ławki rezerwowych. To oznaczało, że trener Jason Kidd musiał nieco szybciej przywrócić do gry Doncicia.
Koniec końców Irving i Doncić są pierwszym duetem w historii Mavs, który zanotował tej samej nocy po 40+ punktów. Panowie zadbali w końcówce o korzystny wynik i pierwszy raz od transfer stworzyli konkretną przewagę. Luka skończył z dorobkiem 42 punktów (13/22 FG, 7/13 3PT, 9/11 FT), 4 zbiórek oraz 12 asyst. Irving dołożył 40 oczek (15/22 FG, 6/8 3PT), 4 zbiórki, 6 asyst i 3 przechwyty. Dla Sixers z kolei 35 punktów (13/21 FG), 8 zbiórek i 2 przechwyty Joela Embiida oraz 27 oczek (8/12 FG, 5/7 3PT), 4 zbiórki, 13 asyst Jamesa Hardena. 29 punktów (12/21 FG, 3/5 3PT) Tyrese’a Maxeya również nie wystarczyło.
WARRIORS - CLIPPERS 115:91
Kolejne bardzo ważne zwycięstwo Golden State Warriors pod nieobecność lidera składu - Stephena Curry’ego. Poza grą pozostaje także Andrew Wiggins z niewyjaśnionych dotąd przyczyn osobistych. Steve Kerr znalazł w tym jednak szansę na pobudzenie Jordana Poole’a i Klaya Thompsona, bo teraz to ta dwójka odpowiada za wyniki drużyny i radzi sobie nad wyraz dobrze. W przerwie jednak to Los Angeles Clippers prowadzili 56:45 po buzzer-beaterze Kawhiego Leonarda. Już w trzeciej kwarcie oglądaliśmy klasycznych GSW. Wygrali tę część 42:16 i objęli prowadzenie, jakiego do końca meczu nie oddali.
To czwarta wygrana z rzędu mistrzów NBA. Po cichu mówi się o tym, że w przyszłym tygodniu do gry może wrócić Curry. W międzyczasie Poole w zwycięstwie z LAC zanotował 34 punkty (9/20 FG, 5/12 3PT, 11/12 FT), 4 zbiórki, 3 asysty i 2 przechwyty. Klay dołożył od siebie 19 oczek (7/16 FG, 3/8 3PT), 11 zbiórek, 4 asysty i 2 przechwyty. Dla Clippers natomiast 21 punktów (8/12 FG, 2/3 3PT), 7 zbiórek i 2 przechwyty Leonarda oraz 12 oczek (3/5 FG, 6/6 FT), 20 zbiórek i 2 asysty Masona Plumleego.