Trener Miami Heat absolutnie nie ma za złe Jimmy’emu Butlerowi tego, że zdecydował się oddać rzut za trzy w kontrze na 20 sekund przed końcem siódmego meczu finałów wschodu.
Chwilę wcześniej Max Strus trafił za trzy i zredukował stratę Miami Heat do zaledwie 2 punktów (96:98). Boston Celtics nie trafili w kolejnym posiadaniu i gospodarze mieli szansę na objęcie prowadzenia lub doprowadzenie do remisu. Na zegarze zostało około 20 sekund, a piłkę w rękach miał Jimmy Butler. Lider Heat pobiegł samotnie i z prawego skrzydła rzucił za trzy. Piłka obiła się od obręczy i wpadła w ręce rywala, który zakończył mecz na linii rzutów wolnych.
Zobacz także: Tatum wysłał sms-a do Kobego
- To byłaby niesamowita historia - mówił trener Spoelstra o scenariuszu, w którym piłka wpada do kosza. - Uwielbiam to w Jimmy. Gdy piłka opuszczała jego rękę, to byłem przekonany, że wpadnie do kosza. To był dobry rzut z otwartej pozycji, nie wymyśliłbym niczego lepszego - dodał w trakcie konferencji prasowej.
Zaraz po meczu rozgorzała bowiem dyskusja o tym, czy Jimmy powinien rzucać. Oczywiście pojawiło się wiele głosów krytyki, ale sztab szkoleniowy Heat oraz koledzy z drużyny zawodnika nie mają wątpliwości, że Butler podjął dobrą decyzję. W całych play-offach lider ekipy z Florydy trafiał na skuteczności 34% za trzy. Pod koniec pierwszej połowy trafił podobną trójkę nad rękami Derricka White’a. Choć dostał wsparcie od kolegów - ten rzut zapewne będzie go jeszcze długo prześladował.