Zespół trenera Steve’a Kerra rozegrał trzeci mecz kontrolny przed zbliżającymi się mistrzostwami świata. Tym razem Amerykanie poradzili sobie z reprezentacją Hiszpanii, która uchodzi za jednego z głównych faworytów.
W dwóch poprzednich sparingach Amerykanie grali z zespołami, które nie stanowiły dla nich poważniejszego wyzwania. Najpierw pokonali Portoryko, a następnie rozbili grającą bez Luki Doncicia Słowenię. Poprzedniej nocy czekało ich teoretycznie najtrudniejsze zadanie w ramach przygotowań do zbliżającego się turnieju. W hiszpańskiej Maladze podejmowali gospdoarza turnieju - Hiszpanię trenera Sergio Scariolo. To obrońca ostatniego tytułu, który mógł liczyć na głośne wsparcie kibiców z trybun.
Zobacz także: Węgrzy postraszyli Polaków
Mimo to Amerykanie się nie ugięli. Kluczową rolę odegrał Jalen Brunson, który w czwartej kwarcie poprowadził swój zespół do zwycięstwa. Amerykanom udało się zbudować dystans, a lider zespołu zanotował 21 punktów trafiając 9/9 z gry. Wcześniej zespoły szły cios za cios. Hiszpanom po pierwszej kwarcie udało się wyjść na prowadzenie. Jednak gracze Steve’a Kerra w całym meczu rzucali znakomite 56% za trzy i 67% z gry. W obronie zatrzymali rywala na 42% z gry, co miało kluczowe znaczenie w końcówce spotkania.
Po stronie USA kolejnych 14 oczek dołożył Jaren Jackson Jr i 12 oczek od Mikala Bridgesa. W obronie bardzo dobrze wyglądał Anthony Edwards, stwarzając przewagę swoją siłą i aktywnością. Tyrese Haliburton zanotował 12 asyst i widać dużą różnicę, gdy jest na parkiecie i bierze na siebie odpowiedzialność za rozgrywanie. To był dobry pokaz umiejętności Amerykanów. Wielu z graczy Kerra nie ma jeszcze doświadczenia na międzynarodowej scenie, a mimo to szybko się adaptują. Teraz Amerykanie jadą do Abu Zabi na mecze z Niemcami i Grecją.