O czymś takim jeszcze nie słyszeliśmy. Najwyraźniej Russell Westbrook znalazł sobie nową wymówkę swoich problemów. W jednym z ostatnich meczów poczuł, że sztywnieją mu plecy.
Los Angeles Lakers nie znaleźli dla Russella Westbrooka wymiany przed 10 lutego, a to oznacza, że rozgrywający najprawdopodobniej zostanie w drużynie do końca sezonu. W międzyczasie West mierzy się z problematycznym urazem pleców, o którym powiedział po przegranym meczu z Milwaukee Bucks. Kontuzja nie jest na tyle poważna, by zawodnik nie mógł grać, ale zapewne w jakimś stopniu powoduje dyskomfort.
Zobacz także: Za Russa nie było dobrych ofert
Gdy rozmawiał na ten temat z dziennikarzami stwierdził, że: “bolą go plecy, ponieważ nie jest przyzwyczajony do spędzania tyle czasu na ławce rezerwowych”. Zatem w opinii Westbrooka - jego uraz to efekt odsuwania go od gry przez trenera Franka Vogela. Przyznamy szczerze, że chyba nigdy wcześniej nie słyszeliśmy czegoś podobnego. Russ słynie z tego, że jest dynamicznym graczem, który bardzo szybko nabiera intensywności.
Dlatego zmiana tempa i przeplatanie długich minut na ławce i intensywnych na parkiecie miałoby powodować jego problemy z plecami. West przyznał, że podczas siedzenie jego plecy po prostu sztywnieją. To ma swój efekt na pozostałe części ciała, m.in. na biodra, o których też Russell wspomniał. Teraz dopiero Frank Vogel ma ból głowy, bo to pewien paradoks. Żeby West uporał się z kontuzją, musi grać więcej minut.