To była gorąca noc w Minneapolis. Pod koniec trzeciej kwarty meczu pomiędzy Timberwolves oraz Magic, Austin Rivers oraz Mo Bamba chcieli sobie coś wyjaśnić za pomocą pięści. Zrobiło się bardzo nerwowo.
Orlando Magic wygrali z Minnesotą Timberwolves 127:120. Wcześniej jednak parkiet musiało opuścić aż pięciu graczy, którzy brali udział w przepychance, jaka miała miejsce na minutę przed końcem trzeciej kwarty. Wszystko zaczęło się od Austina Riversa oraz Mo Bamby przy ławce rezerwowych drużyny z Florydy. Obaj zostali wyrzuceni, a do nich dołączyli alen Suggs z Magic i Taurean Prince oraz Jaden McDaniels z Wolves.
Zobacz także: Edwardsa nie interesuje ASG
Rivers w pewnym momencie z jakiegoś powodu podbiegł do ławki Magic i rozpoczął dyskusję, która zakończyła się bardzo poważnym starciem z Bambą. Panowie przez moment się trzymali i na całe szczęście nikt nie wyprowadził ciosu, ale przy próbie rozdzielenia graczy zrobiło się potężne zamieszanie. Po meczu Rivers mówił, że nie podobało mu się to, jak Bamba i Markelle Fultz zareagowali na spudłowany przez niego rzut za trzy.
Rivers twierdzi, że jedynie domagał się szacunku od swojego przeciwnika. Był też rozczarowany faktem, że Suggs pociągnął go za szyję, bo to zachowanie poniżej wszelkich standardów. Zawodnicy Magic nie chcieli tej sprawy komentować, ale nie mamy wątpliwości, że liga będzie bardzo rozrzutna w karach i zawieszeniach, bowiem jej priorytetem jest piętnowanie wszelkich agresywnych zachowań na parkiecie.