Przez moment można było odnieść wrażenie, że w Sacramento są niezdecydowani. Ostatecznie zespół doszedł do porozumienia w sprawie nowego kontraktu dla Mike’a Browna. Ten w gruncie rzeczy dostał to, czego chciał.
Dołączył do Sacramento Kings w 2022 roku i pomógł wprowadzić struktury, które uczyniły z drużyny jedną z najmocniejszych ekip Zachodniej Konferencji. W tym sezonie ekipa musiała jednak przyjąć bardzo mocny cios w swoje ambicje. W finale turnieju play-in Kings przegrali z New Orleans Pelicans i sezon przedwcześnie dobiegł dla podopiecznych Mike’a Browna końca. To spowodowało, że w kwestii przyszłości szkoleniowca pojawiły się pewne wątpliwości, a te przełożyły się na rozmowy dotyczące kontraktu.
Zobacz także: Kyrie odnalazł spokój
W ostatnich tygodniach słyszeliśmy doniesienia o tym, że Sacramento Kings nie potrafią znaleźć z trenrem wspólnego gruntu w sprawie przedłużenia jego umowy. Brown rzekomo domagał się za zarobków na poziomie 10 milionów dolarów rocznie. Jednak wieczorem 31 maja Adrian Wojnarowski z ESPN poinformował, że strony doszły do porozumienia i Brown podpisał kontrakt, który przez trzy kolejne lata zapewni mu 30 milionów dolarów. Można zatem powiedzieć, że szkoleniowiec pod kątem oczekiwań dopiął swego.
Załatwienie sprawy Browna oznacza, że Kings mogą w stu procentach skupić się na przygotowaniach do draftu oraz letniego okienka, które może być bardzo intensywne. Zespół z Sac-Town w zasadzie nie potrzebuje drastycznych zmian, ewentualnie kosmetyczne poprawki, które pomogą liderom wykrzesać z drużyny więcej potencjału. De’Aaron Fox oraz Domantas Sabonis z roku na rok nabierają pewności siebie i w kolejne rozgrywki na pewno wejdą z chęcią rehabilitacji za nieudaną końcówkę poprzedniej kampanii.