Trener Boston Celtics jest specyficzny w metodach, jakie stosuje w pracy z zespołem. Jego zawodnicy zdążyli się o tym przekonać, ale skoro C’s sięgnęli po mistrzostwo NBA, to najwyraźniej są one skuteczne.
Gdy rok temu przejmował obowiązki pierwszego trenera Boston Celtics, nie było do końca wiadomo, czego się po nim spodziewać. W Bostonie go znali. Wiedzieli, że jest postacią niestandardową; że przechadza się swoimi ścieżkami i szuka motywacji w nietypowy sposób. Jednak C’s w poprzednim sezonie od początku do końca prezentowali wysoką dyspozycję i w pełni zasłużenie sięgnęli po tytuł. Jayson Tatum przyznał, że trener Mazzulla był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, gdy okazało się, że nagroda MVP finałów trafiła w ręce Jaylena Browna.
Zobacz także: Kolejne problemy Leonarda
- Wiele z nim rozmawiałem. Był najprawdopodobniej najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdy okazało się, że nie zdobyłem nagrody MVP finałów i nie zagrałem w dwóch meczach igrzysk olimpijskich. To było dziwne, ale jeśli znasz Joe, to wiesz, że to ma sens - dodał lider ekipy z Bean-Town.
Co Tatum miał na myśli? Mazzulla może wychodzić z założenia, że kwestia nagrody MVP finałów oraz odsunięcie od gry w meczach igrzysk przez trenera Steve’a Kerra mogą stanowić dla jego zawodnika motywację, by w rozgrywkach 2024/25 zaprezentować się jeszcze lepiej. To ma pomóc Tatumowi udowodnić, że ktoś się w jego przypadku pomylił. Zawodnicy C’s zrozumieli sposób, w jaki szkoleniowiec chce ich motywować i choć jest on kontrowersyjny, to z całą pewnością ma sens, skoro drużyna przystępuje do kolejnych rozgrywek jako obrońca tytułu.