Dlaczego Phoenix Suns nie zostali mistrzami NBA

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
blog de basket

Zespół z Arizony zaliczył swój najlepszy sezon regularny w historii organizacji, ale niestety nie potrafili przekuć tych sukcesów w sezonie zasadniczym w zwycięstwa podczas fazy playoffs. Przyjrzyjmy się, dlaczego Suns skończyli przedwcześnie sezon i jaka teraz czeka ich przyszłość.

Kibice z Arizony przeżywali piękne chwile podczas tegorocznej kampanii i mieli prawo oczekiwać, że ich ulubieńcy sięgną po pierwsze mistrzostwo w historii klubu. Niestety fenomenalny Luka Doncić i jego Dallas Mavericks odprawili Słońca z kwitkiem, wygrywając w półfinale konferencji 4:3. Przed włodarzami Suns bardzo ciekawe lato i kluczowe decyzje do podjęcia. Jednak najpierw prześledźmy czemu Phoenix tak zawiodło w kluczowych momentach.

Chris Paul problemem?

W jednym z artykułów w styczniu (www.mvpmagazyn.pl/artykul/faworyci-do-mistrzostwa-nba) pisałem o potencjalnym niebezpieczeństwie, jakie czyha na Suns, jeśli Chris Paul nadal będzie tak dominującą postacią. Niestety moje przewidywania się sprawdziły i Dallas byli w stanie skutecznie ograniczyć organizację gry zespołu Monty’ego Williamsa w kluczowych momentach.

Momentami wyglądało to tak, jakby każdy z kolegów Paula nie dowierzał, że ich lider ma takie problemy z agresywną obroną rywali i ich podwojeniami. Gdy pozbywał się piłki, to jego partnerzy nie byli w stanie generować odpowiednich pozycji rzutowych i grali bardzo nerwowo i niepewnie. Jedynie Booker próbował wziąć na siebie odpowiedzialność, ale niestety wyglądał momentami jak młody Bryant, który za wszelką cenę forsował rzuty, chcąc pokazać, że jest w stanie wygrać mecz w pojedynkę.

Dallas potrafiło zakłócić świetnie naoliwioną maszynę, jaką były Słońca w sezonie zasadniczym i kompletnie wybili z rytmu Chrisa Paula. Już Pelicans w pierwszej rundzie pokazywali, że to jest klucz do sukcesu przeciwko Suns, ale tam zabrakło wykonawców i lidera na miarę Luki Doncicia. Starcie z Pelicans było ostrzeżeniem, które niestety przeszło niezauważone przez sztab Suns.

Moim zdaniem Phoenix nie będą w stanie zdobyć mistrzostwa z Paulem jako dominującym piłkę zawodnikiem. Rok temu mieli masę szczęścia w playoffs i niewiele brakowało, a udałoby się zdobyć mistrzostwo. Jednak nawet tak fatalny trener, jak Mike Budenholzer (tak wiem, jestem uprzedzony) zorientował się, że kluczem do wygrania z Suns jest neutralizacja Paula. Wystawił od 3 meczu na niego Holidaya i słał częste podwojenia, co kompletnie zachwiało ofensywą Słońc. Dallas zastosowało identyczną taktykę od 3 meczu i również było to skuteczne.

Niestety, ale mistrzostwa w NBA nie zdobywa się, mając za pierwszą opcję tak niskiego zawodnika, który chce dominować piłkę, jak to ma w zwyczaju Paul. Ostatnim mistrzem, który miał gracza podobnego kalibru byli Detroi Pistons z 1990 roku z Isaiahem Thomasem jako główną opcją.

Mam tutaj na myśli, że grając jak Chris Paul można zdobyć mistrzostwo, ale musisz mieć do tego zawodnika jak LeBron James czy Luka Doncić. To znaczy, jeśli buduje się drużynę opartą na tak mocno dominującym piłkę zawodniku, to musi on mieć parametry, przy których niestraszne mu są podwojenia i wysocy, sprawi, silni obrońcy pokroju Jrue Holidaya, czy Doriana Finney-Smitha. Niestety z całym szacunkiem, ale tego Paul nie przeskoczy i mimo całego swojego geniuszu w tym stylu nie poprowadzi drużyny do mistrzostwa. Musiałby mieć masę szczęścia i odpowiednie matchupy. Niestety jak widać, nawet to nie pomogło w zeszłym roku.

Oczywiście ktoś mi teraz odpowie, że jak to, przecież mistrzami NBA został równie filigranowy Curry, jak pierwsza opcja czy np. dominujący piłkę Kyrie Irving. Tak, oczywiście, że oni wygrali mistrzostwo, ale Curry gra głównie jako zawodnik biegający bez piłki, a jeśli już ją ma, to podejmuje błyskawiczne decyzje i nigdy nie hamuje ruchu piłki. To zupełnie inny typ gracza. Natomiast Irving był drugą opcją za Jamesem i bardziej wymieniał się z nim momentami, gdzie zdobywał punkty. Dodatkowo to gracz stricte rzucający, a nie typowy rozgrywający jak Paul.

Także albo sam Paul jakimś cudem odda pole do popisu swoim kolegom w następnym sezonie i zmieni trochę styl gry, ale moim zdaniem nie ma na to szans w tym wieku. Albo Suns znajdą takich pomocników, którzy będą w stanie wziąć na siebie ciężar rozegrania, podczas gdy rywale będą atakować w defensywie Paula.

Co dalej z Aytonem?

Drugim zawodnikiem, od którego oczekiwałem więcej, był Deandre Ayton. Niestety zaliczył fatalną serię i pokazał, że jeszcze wiele pracy przed nim, jeśli chce być wymieniany w ścisłym topie centrów w NBA. Przeciwko tego typu obronie i graniu small-ball, jakie prezentowali Mavs, powinien dominować pod koszami i wymuszać faule. Bardzo nie podobała mi się jego pasywność. Nie walczył i nie prosił o piłkę pod koszem. Wycofywał się z brania na siebie odpowiedzialności, a gdy już podejmował grę, to najczęściej oddawał floatery czy rzuty z wyskoku. Tak grają mięczaki, za przeproszeniem. Powinien sobie obejrzeć wsad nad Luką Doncicniem i na tego typu zagraniach skupić się w następnych rozgrywkach.

Jeśli marzy o maksymalnym kontrakcie, który może podpisać w tym roku, to zdecydowanie musi wymuszać więcej rzutów wolnych i nie stronić od fizycznej walki pod koszem.

A wracając do jego kontraktu, to jest to niezwykle istotna kwestia do rozwiązania w tegorocznym offseason. Ciekaw jestem ile Suns są w stanie mu zaproponować i czy inne drużyny nie skuszą się, aby przepłacić za Aytona. Moim zdaniem jest to na tyle młody gracz, który mimo wszystko kapitalnie broni i ma umiejętności do gry w ataku, ale po prostu zabrakło mu charakteru i chęci do twardej gry (trochę jak Chris Bosh na początku kariery). Mimo wszystko uważam, że Phoenix powinni spróbować go zatrzymać, bo na pewno nikogo lepszego nie znajdą.

Jeśli jednak zdecydują się puścić Aytona, to moim powinni spróbować zbudować zespół na wzór Mavericks lub Celtics. Czyli wszechstronność defensywna i spacing połączony z popisami indywidualnymi gwiazd w ofensywie.

Kluczowe decyzje

Także widzimy, że Suns mają przed sobą nie lada trudny orzech do zgryzienia. Przede wszystkim muszą zdecydować, co zrobić z Aytonem. Po drugie jak zbudować zespół, aby wspomóc Paula w rozegraniu.

Zakładając, że nie dojdzie do rewolucji kadrowej, co byłoby głupotą, patrząc na młody trzon zespołu (nie licząc Paula), szukałbym wszechstronności na rynku. Na pewno na plus będzie powrót do gry Dario Saricia, który jest fantastycznym rozgrywającym ze skrzydła, ale powiedzmy, że jego osoba nie uczyni Suns z miejsca mistrzem NBA.

Do tego potrzeba na pewno rozwoju Bookera jako rozgrywającego oraz wzmocnienia pozycji rezerwowego dla Paula. To musi być zawodnik na wzór, chociażby Brunsona z Mavs, który jest w stanie kreować ofensywę pod nieobecność Doncicia i jednocześnie samemu umie zdobywać punkty. Dodatkowo wymieniłbym jednowymiarowych graczy jak Shamet czy Craig na zawodników, którzy potrafią rozegrać piłkę lub są w stanie sami zdobywać punkty, gdy rywale skupiają się na liderach drużyny.

Na pewno mają już taką osobę składzie (Sarić), ale potrzeba przynajmniej jeszcze jednego tego typu gracza. Dodatkowo spróbowałbym sprowadzić typowego „scorera”, jakim przed laty był np. Lue Williams czy Jamal Crawford. Tacy gracze często potrafią zmienić rytm meczów i samemu pchają drużynę do przodu. To było bardzo widoczne w tegorocznych playoffs. Jeśli Paul i Booker nie punktowali i nie kreowali pozycji, to nie za bardzo wiadomo było, co kto ma zrobić z piłką. W tym roku, chociażby Victor Oladipo będzie wolnym agentem, za małą cenę można by spróbować pozyskać zawodnika, który świetnie broni, a jednocześnie wie jak seriami zdobywać punkty.

Drużynowa ofensywa jest świetna, ale potrzeba czasem łamać zagrywki i indywidualności są potrzebne, aby móc wygrywać w najważniejszych momentach w sezonie (co pokazuję Tatum i Doncić). Warriors też grają drużynowo, ale tam piłka nieustannie krąży, a nie jak w Suns ma ją jeden zawodnik, który próbuje nad wszystkim zapanować.

Zmiany są niezbędne

Suns w takim układzie ludzkim nie będą zdolni wygrać mistrzostwa. Paul jest niestety za mały, aby przy tym sposobie gry poprowadzić drużynę do pierścienia. Także albo Suns otoczą go bardziej pasującymi do jego stylu wykonawcami (więcej wszechstronności i umiejętności rozegrania ze skrzydła). Albo poczekają, aż Paulowi skończy się kontrakt i spróbują budować zespół wokół Bookera jak głównej opcji.

Z całego serca życzę Chrisowi, aby udało mu się jeszcze zdobyć upragnione mistrzostwo na zakończenie kariery. Niestety bez niezbędnych wzmocnień lub, w co nie wierzę, zmiany stylu gry z jego strony i odsunięcia się na drugi plan, nie widzę opcji by Phoenix wygrali ligę. Także będę z dużym zaciekawieniem śledził rozwój wypadków w Arizonie podczas letniej przerwy.

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes