Już dzisiaj reprezentacja Polski rozegra swoje drugie spotkanie turniejowe na EuroBaskecie. Tym razem naszym rywalem będzie Izrael, który przyjechał do Katowic z myślą o awansie do kolejnej fazy. W pierwszym meczu pewnie ograli Islandię.
Wokół drużyny z Izraela dzieje się wiele rzeczy niezwiązanych z grą w koszykówkę. Z uwagi na potencjalne niebezpieczeństwa, jakie mogłyby czyhać na koszykarzy tej reprezentacji, w sprawę włączył się nawet Interpol, który ma zadbać o to, by nie doszło do żadnego zagrożenia. Możemy się spodziewać, że to będzie jedno z najgorętszych spotkań fazy grupowej w Katowicach i wcale nie musi chodzić o emocje na parkiecie. Kwestie geopolityczne zostawmy jednak ekspertom.
Izrael przystąpił do EuroBasketu 2025 z dużymi nadziejami, mając w składzie swoją największą gwiazdę Deniego Avdiję z Portland Trail Blazers. Trener Ariel Beit-Halahmy postawił na mieszankę doświadczenia i młodości, a drużyna liczy dwunastu zawodników, wśród których znaleźli się m.in. Roman Sorkin, Yam Madar, Yovel Zoosman czy Tomer Ginat. To już piętnasty z rzędu występ Izraela w mistrzostwach Europy.
Turniej rozpoczął się dla Izraela od zwycięstwa nad Islandią 83:71. Kluczową postacią spotkania był Roman Sorkin, który zdobył aż 31 punktów, trafiając 13 z 19 rzutów z gry. Bardzo dobrze zaprezentował się także Deni Avdija, notując 20 punktów, 9 zbiórek, 3 bloki i 2 asysty. Choć Izrael miał problemy ze skutecznością w pierwszej połowie, to po przerwie przejął kontrolę i momentami prowadził różnicą 19 punktów.
Izraelczycy liczą, że forma Avdiji oraz wsparcie Sorkina i Madara pozwolą im nie tylko wyjść z grupy, ale też powalczyć o coś więcej. Z perspektywy reprezentacji Polski - ograniczenie produktywności tych zawodników może być kluczowe dla ostatecznego wyniku. Wydaje się, że Izrael ma więcej zespołowości, niż rozbita Słowenia, którą Luka Doncić prowadzi na własnych barkach. Wynik tego spotkania może być kluczowy dla ostatecznych rozstrzygnięć w katowickiej grupie.