Islandia też pokonana! Trzecie zwycięstwo z rzędu Polaków

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
FIBA

Reprezentacja Polski się nie zatrzymuje! Podopieczni Igora Milicicia pokonali dziś w katowickim Spodku Islandię 84:75, odnosząc tym samym trzecie zwycięstwo z rzędu. Biało-czerwoni są jedynym niepokonanym zespołem w grupie D.

Mówi się, że zwycięskiego składu się nie zmienia, ale Igor Milicic zdecydował się na wprowadzenie dużej zmiany. W pierwszej piątce wybiegł dziś Kamil Łączyński, który od pierwszych minut pełnił bardzo ważne rolę i dyrygował naszą grą. Zaczęliśmy całkiem dobrze, wychodząc na dziewięciopunktowe prowadzenie. Nieco lepszego wejścia w mecz oczekiwaliśmy jednak od Jordana Loyda, który najpierw został zablokowany przy rzucie za trzy, a następnie faulował przy wyprowadzeniu akcji. Na pochwałę zasługiwała nasza obrona, bowiem wymuszaliśmy sporo strat rywali. Problem pojawiał się natomiast w wykorzystywaniu tych przechwytów. Podania do wysokich graczy pozostawiały trochę do życzenia, co generowało także nasze straty. Po pierwszej kwarcie prowadziliśmy jednak 19:16.

Islandia opierała swój atak na wysokim Tryggvi Hlinasonie. Olek Balcerowski i Dominik Olejniczak złapali na nim po dwa faule, a swoją pierwszą szansę dostał dziś Szymon Zapała. W drugiej kwarcie graliśmy z przestojami. Znów udało nam się wypracować siedem punktów przewagi, ale rywale szybko odrobili stratę, a Igor Milicic musiał interweniować biorąc czas. W końcówce drugiej części meczu zaczęliśmy znów przechwytywać piłki i napędzaliśmy kontry. Każdy punkt był na wagę złota, dlatego zryw w samej końcówce okazał się niezwykle cenny. Do szatni schodziliśmy bowiem prowadząc 41:32.

Po zmianie stron udało nam się powiększyć prowadzenie do 16 „oczek”. Kapitalnie na parkiecie wyglądał Kamil Łączyński, który rozkręcał grę naszego zespołu dokładnymi podaniami. Graliśmy też bardzo dobrze w obronie, nie pozwalaliśmy rywalom na zbiórki ofensywne, ale z czasem musieli zacząć trafiać. Na całe szczęście nie przytrafił nam się taki przestój, jak w spotkaniu z Izraelem, a do Kamila Łączyńskiego dołączył Mateusz Ponitka, który zaczął punktować jak natchniony. O ile dobrze wyglądaliśmy w walce na tablicach, to w ciągu kilkunastu sekund Olek Balcerowski złapał dwa faule i od wylądowania na ławce do końca spotkania dzieliło go już tylko jedno przewinienie. Gdy wszystko układało się po naszej myśli Islandia zdobyła szybkie pięć punktów i po 30 minutach prowadziliśmy 61:51.

Ostatnia część meczu to sporo nerwowości w naszej grze. Nie wykorzystaliśmy szansy, by uciec rywalom na dwucyfrową liczbę punktów. Michał Sokołowski wykorzystał zaledwie jeden z trzech rzutów wolnych, a Islandia od razu odpowiedziała punktami. Nasi rywale zaczęli naprawdę dobrze bronić i zdobyli kolejne punkty, zbliżając się już na pięć "oczek". Igor Milicic musiał interweniować biorąc pierwszy czas w drugiej połowie. Chwilę później za piąty faul z boiska wyleciał Balcerowski, a rywale grali kapitalną koszykówkę. Uciekli nam nawet na trzypunktowe prowadzenie. Na całe szczęście mieliśmy w składzie Kamila Łączyńskiego, który rzutem z narożnika boiska doprowadził do remisu, a Dominik Olejniczak wyprowadził nas na ponowne prowadzenie. Po faulu niesportowym Islandii uciekliśmy na trzy punkty. Chwilę później przy rzucie za trzy faulowany był Jordan Loyd, a w dodatku nasi rywale zostali ukarani przewinieniem technicznym. To za jego sprawą uciekliśmy rywalom na łaćznie osiem punktów, ostatecznie triumfując 84:75.

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes