Ależ to był trudny mecz dla zespołu Igora Milicicia. Biało-czerwoni grali falami, ale w samej końcówce znów bohaterem okazał się Jordan Loyd, który wziął piłkę do rąk w najważniejszym momencie!
Spotkanie rozpoczęły gwizdy całego Spodka podczas hymnu Izraela. Wśród koszykarzy Ariela Beit-Halahmy było widać, że odczuwają atmosferę, jaką zgotowali im polscy kibice.
Od początku to biało-czerwoni narzucili tempo meczu i dzięki świetnej grze duetu Mateusz Ponitka - Jordan Loyd wyszliśmy na prowadzenie 9:2. Dużo dało nam przejście z krycia strefą na indywidualne - zrobiliśmy to już po kilku pierwszych akcjach. Z biegiem czasu, Izrael zaczynał łapać wiatr w żagle i nawet doprowadził do remisu po 12. Świetną zmianę dał nam Dominik Olejniczak, który nie tylko punktował, ale też zbierał i zatrzymywał w strefie podkoszowej rywali. Po 10 minutach gry prowadziliśmy 19:14.
Przez pierwsze dwie minuty drugiej odsłony byliśmy świadkami niemocy po obu stronach parkietu. Jako pierwsi przełamali ją przyjezdni z Izraela za sprawą rzutów wolnych. Po powrocie na parkiet Jordana Loyda znów weszliśmy na wyższe obroty. Koszykarz Monaco był nie do zatrzymania. Po jego podaniu do Mateusza Ponitki wyszliśmy na dwucyfrowe prowadzenie, a rywale byli zmuszeni wziąć czas. To po trójce Jordana wyszliśmy na prowadzenie 37:26 i właśnie takim wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.
Drugą połowę otworzył Andrzej Pluta rzutem z obwodu. Niestety Izrael odpowiedział tym samym, w kolejnych akcjach cały czas punktując. Podopieczni Ariela Beit-Halahmy zbliżyli się do nas na pięć „oczek”, a Igor Milicic musiał interweniować biorąc czas. Niemoc Polaków niestety trwała. Gdy na ławce usiadł Mateusz Ponitka, nie potrafiliśmy stworzyć żadnej sensownej akcji w ataku. Igor Milicic po chwili znów musiał interweniować i wykorzystał drugi z trzech czasów. Izrael wygrał tę odsłonę aż 25:11 i prowadził po 30 minutach gry trzema „oczkami”.
Waleczny Mateusz Ponitka. Kto miał dać nam remis, jak nie on? Najpierw uratował straconą piłkę wpadając na stolik sędziowski, kilka sekund później trafiając trójkę na remis. Następna akcja? Przechwyt Andrzeja Pluty i punkty naszego kapitana. Trener Izraela musiał poprosić o czas. Niestety był to tylko chwilowy zryw, bowiem cały czas brakowało nam pomysłu na grę w ataku. Nasze akcje trwały za długo, brakowało im tempa. Na całe szczęście w końcu do gry w ataku włączyli się Jordan Loyd i Michał Sokołowski, którzy trafili razem trzy trójki. Wyprowadzili nas tym samym na jednopunktowe prowadzenie na trzy minuty przed końcem meczu. Mieliśmy okazje powiększyć swoje prowadzenie, ale Olek Balcerowski nie potrafił dziś wykańczać akcji pod koszem. Co nie udało się Polakom, zrobili koszykarze z Izraela, którzy po trójce Dennego Avdiji wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Do remisu doprowadził Jordan Loyd, który w kolejnej akcji co prawda nie trafił swojego pierwszego rzutu, ale udało mu się go dobić wyprowadzając nas na prowadzenie 66:64. Izrael nie zdołał już odpowiedzieć.