Polska koszykówka pokonała koszykówkę z Gruzji i to w naprawdę dobrym stylu. Przegraliśmy pierwszą połowę, ale w drugiej pokazaliśmy się z naprawdę dobrej strony po obu stronach parkietu. Brawo ekipa!
POLSKA – GRUZJA 94:89 (25:26; 18:25, 25:15, 26:23)
KoszKadra wróciła do Areny Sosnowiec, by w kolejnym sparingu przed EuroBasketem zmierzyć się z reprezentacją Gruzji, która przyjechała z Sandro Mamukelashvilim oraz Goga Bitadzem w składzie. W pierwszej połowie daliśmy Gruzinom rzucić 51 punktów, w tym 12 autorstwa Bitadze, który swobodnie poruszał się pomiędzy naszymi wysokimi defensorami. Pojedyncze zrywy Jordana Floyda oraz Michała Michalaka pozwalały nam pozostać relatywnie blisko, ale run 5:0 Gruzinów pod koniec pierwszej połowy dał im prowadzenie 51:43.
Mieliśmy duży problem w obronie, gdy Gruzja grała wyjściowym składem z Kamarem Baldwinem na “jedynce”. Notował w poprzednim sezonie średnio siedem punktów w euroligowej Baskonii i sprawiał nam sporo problemów na koźle. My w obronie mieszaliśmy obronę jeden-jeden z obroną strefową, ale nie sprawialiśmy rywalowi większych problemów. Trener Milicić dał też sporo minut Szymonowi Zapale - młody środkowy miał szansę "posiłować" się z bardziej doświadczonymi zawodnikami, co jest dla niego cennym reprezentacyjnym doświadczeniem.
Polacy szybko odrobili straty w drugiej połowie. W naszej grze było znacznie więcej fantazji, ale też ruchu bez piłki. Michał Sokołowski trafił za trzy z faulem Bitadzego i dał nam prowadzenie. Na 3 minuty przed końcem prowadziliśmy 84:81 i choć nie grał Floyd, byliśmy w stanie stworzyć przewagę. Gruzini gorzej reagowali w obronie, nie mieli już tyle miejsca w ataku. Polakom udało się dobrze zareagować na ich grę i w ten sposób tchnąć więcej życia w swoje poczynania. Zagraliśmy mocno i konsekwentnie, co zostawia nas z pozytywnymi wnioskami po tym sparingu.
Pięć punktów z rzędu Tomka Gielo dały nam prowadzenie 89:82 na dwie minuty przed końcem. Mieliśmy otwartą drogę do zakończenia tego spotkania zwycięstwem ku uciesze publiczności zebranej w Arenie Sosnowiec. Koniec końców dobre zawody, choć 51 punktów straconych w pierwszej połowie będzie największą drzazgą w palcu trenera Milicicia. 17 punktów aktywnego Michalaka, zwłaszcza w pierwszej połowie. Kolejnych 15 punktów Loyda oraz 16 punktów Gielo, który z bardzo dobrej strony zaprezentował się w drugiej połowie.