Gracze trenera Steve’a Kerra nie potrafią wygrywać meczów bez przyprawiania swoich kibiców o zawał serca. Tym razem do samego końca walczyli z Memphis Grizzlies. Z kolei Magic zanotowali znakomitą czwartą kwartę przeciwko Hawks.
Orlando Magic - Atlanta Hawks 95:120
Łatwe zwycięstwo ekipy Jamahla Mosleya w meczu o 7. miejsce Wschodniej Konferencji. To oznacza, że Orlando Magic w pierwszej rundzie play-offów zmierzą się z Boston Celtics. Orlando podzieliło się zwycięstwami w czterech meczach z obrońcami tytułu w sezonie regularnym, choć warto zauważyć, że Celtics pozwolili odpocząć sześciu najlepszym zawodnikom w przegranym meczu w zeszłym tygodniu. Turniejowego starcia nie dokończył Trae Young. Lider Hawks otrzymał dwa przewinienia techniczne i automatyczne wyleciał z parkietu na 4:47 przed końcem spotkania. Hawks, którzy w dwóch z ostatnich trzech sezonów kwalifikowali się do play-offów przez turniej play-in, zagrają u siebie w piątek wieczorem o ósme miejsce przeciwko zwycięzcy środowego meczu w Chicago pomiędzy Bulls i Heat. Ofensywę Magic napędzali Paolo Banchero i Anthony Black. Hawks zdobyli zaledwie dwa punkty w ostatnich sześciu minutach pierwszej kwarty. Orlando prowadziło już 22 punktami pod koniec pierwszej połowy. Hawks zdołali zmniejszyć stratę do trzech punktów i mieli szansę na remis, ale stracili piłkę na 2:36 przed końcem trzeciej kwarty. Czwartą przegrali 22:41. 28 punktów, 6 asyst Younga oraz 15 punktów z 11 rzutów Georges Nianga. Dla Magic z kolei 26 punktów, 6 asyst Cole’a Anthony’ego oraz 19 punktów i 7 zbiórek Wendella Cartera Jr’a.
Golden State Warriors - Memphis Grizzlies
Ekipa Stephena Curry’ego nie dała rady Los Angeles Clippers, a to oznaczało, że o miejsce w play-offach powalczy z Memphis Grizzlies w turnieju play-in. Po raz kolejny kibice w Chase Center zobaczyli rywalizację toczącą się do ostatnich sekund czwartej kwarty. Zaczęło się dobrze dla Grizz, bo od prowadzenia 11:2, dzięki trójkom Ja Moranta i Jarena Jacksona Jr’a. Warriors szybko wrócili do gry. Po trójce Quentina Posta było 16:16 i od tego momentu gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę. W pewnym momencie drugiej kwarty prowadzili różnicą 20 punktów. Jednak Grizzlies pozostali nieustępliwi i wrócili do gry. Zeszli do -1 po akcji 2+1 Ja Moranta (81:82), problem polegał na tym, że Ja w tej akcji skręcił kostkę. Wrócił do gry, ale tylko jako wabik na defensywę. Większość obowiązków spadła na Desmond Bane’a. Na minutę przed końcem spotkania, Stephen Curry przymierzył za trzy i dał Warriors prowadzenie 117:111. Wydawało się, że to będzie tzw. dagger, ale ekipa z Memphis nie chciała wywiesić białej flagi. Po błędzie Jimmy’ego Butlera, Scotty Pippen Jr przejął piłkę i był faulowany przy próbie lay-upa. Zmniejszył stratę swojego zespołu do 3 punktów (114:117). W kolejnym posiadaniu Curry nie trafił floatera i faulowany Zach Edey stanął na linii rzutów wolnych. Na 10 sekund przed końcem GSW prowadziło 117:116 i miało piłkę w posiadaniu. Faulowany Steph trafił dwa rzuty wolne i rywalowi zostało 5 sekund na to, by doprowadzić do dogrywki. To się jednak nie udało, bo sędzia odgwizdał błąd pięciu sekund i piłka wróciła do GSW, którzy zakończyli mecz na linii rzutów wolnych. 38 punktów (12/20 FG, 12/18 FT), 7 zbiórek, 6 asyst i 3 przechwyty Butlera oraz 36 punktów (6/13 3PT), 8 zbiórek i 4 asysty Curry’ego. Dla Grizz 30 punktów (11/21 FG), 6 zbiórek i 4 asysty Bane’a oraz 22 punkty, 3 asysty Moranta.